Ta książka powinna być sprzedawana w aptece jako niezwykły lek na przygnębienie i smutek, szczególnie w dzisiejszych trudnych czasach. Daje przepis na to, jak cieszyć się życiem, jak doceniać drobiazgi, które codziennie ofiarowuje nam los, jak czerpać z nich radość. Żeby się nie poddawać, nie tracić nadziei, spełniać marzenia i kochać: mężczyznę, rodzinę i w ogóle ludzi, jak żyć w zgodzie z samym sobą. I z honorem. Jak Marianna Razik, realna osoba, kolorowy motyl, artystka cyrkowa i malarka, której sensem życia i największą frajdą było dawanie radości innym.
Autorka napisała o niej z czułością, a ja z czułością przyjęłam tę historię. Trochę przeszkadzał mi tylko nienaturalnie dziewuszkowaty ton głosu lektorki, co wpływało na odbiór postaci bohaterki, którą postrzegałam jako lekko infantylną i egzaltowaną, choć i tak uroczą. Pewnie powinnam książkę przeczytać, a nie wysłuchać. Ale jak się przyzwyczaiłam, było już dobrze.
Polecam po trudnej lekturze, na chandrę, zniechęcenie, na gorszy dzień. Tu nie ma co więcej pisać i analizować, każdemu przyda się solidna porcja przyjemności i lekcja optymizmu. Marianka żyła w trudnych czasach i nie było jej lekko, a mimo to była szczęśliwa. My też żyjemy w czasach niełatwych, bądźmy szczęśliwi.