Czy to tak trudno zrozumieć, że nawet najszczęśliwsza z kobiet nigdy nie jest na tyle zadowolona, by lekceważyć hołdy składane jej urodzie? Cóż dopiero taka, która nieustannie obnosi się ze swoim złym humorem. Zastanawia obrana przez Wokulskiego strategia manewrów miłosnych. Uwodził po kupiecku, wyłącznie po kupiecku, wpisując wszystkie słowa i gesty w rubryki konta rachunkowego, ofiarowując rozmaite dary (zawsze odwracam litościwie wzrok od sceny z półimperiałami w złocie). Owszem: dawał, by otrzymać. Ale czyżby nie wiedział, że jest to ten rodzaj dobra, który budzi niepokój i upokarza? Czyżby nie było mu wiadome, że prezent traci na wartości z chwilą, kiedy się podkreśla wartość daru? Na domiar złego wierzył, iż jedynym sposobem posiadania piękna na własność jest jego poślubienie…