Ta książka to kopalnia informacji o warszawskiej i lwowskiej elicie artystycznej, o życiu rodzin żydowskich fabrykantów, o egzystencji zwykłych ludzi – bo w tych trzech kręgach jej autor stale się obracał, swobodnie i płynnie przechodząc z jednego do drugiego.
Listy Aleksandra Landaua do Jarosława Iwaszkiewicza – zachowało się łącznie w stawiskim archiwum 55 listów, listy Jarosława Iwaszkiewicza do Landaua prawdopodobnie zaginęły w getcie – świadczą jednak, iż często życie ludzkie widziane przez pryzmat kariery zawodowej i urzędniczych dokumentów ma niewiele wspólnego z prawdą. Od pierwszego do ostatniego listu śledzimy w napięciu zmagania się człowieka z własnymi demonami, a imię tych demonów „legion”: nieszczęśliwa miłość, wódka, życiowa niezaradność, niewytłumaczalny pęd ku samozatracie, marnowanie szans podsuwanych przez ludzi lub los. Przy tym wszystkim Landau umiał zachować pogodę ducha, choć był to nastrój wisielca stojącego przed szubienicą na pięć minut przed egzekucją. Historia zna jednak wypadki, gdy wtedy przychodzą ludziom na myśl najlepsze dowcipy. A jest to zarazem pogoda ducha mędrca, który już wyzbył się złudzeń zarówno co do natury własnej, jak i natury innych ludzi – i z wysokości okrutnej wiedzy patrzy na świat, ogrzewając tę wiedzę ciepłem współczucia. Toteż nierzadko listy Landaua do Iwaszkiewicza przywodzą na myśl listy Seneki do Lucyliusza – i nie ma w tym porównaniu przesady.
Listy Landaua mają jednocześnie jakąś liryczną nutę, w której śmiech zmienia się powoli w płacz, a życie w konanie – jakby tylko taki kierunek życia był przewidziany dla dobrych ludzi.
Listy opracował, opatrzył przypisami oraz wstęp napisał Robert Papieski.