Przeczytane
Współcześnie romansowo
2017
Nie jestem dobra w tym, gatunku. HQ medycznych zawsze się wystrzegałam, obawiałam i jakoś z pełną świadomością, omijałam szerokim łukiem. Podejrzewam, że kiedyś tam, wieki temu przeczytałam kilka, bo w głowie pozostał mi schemat czegoś podobnego, jednorodnego, w pewnym sensie powtarzającego się. Albo rzeczywiście jest w tym trochę prawdy, albo, co pewnie jest bardziej prawdopodobne, to nie mój gatunek. Nie przepadam za formą hq, a raczej za tym, że aby trafić jeden wart zapamiętania, muszę przebić się przez wiele wypadających mi z głowy po kilku dniach.
Więc chyba zrozumiałe jest, że ta książka wywołała we mnie swoiste „przerażenie”.
Cud tysiąclecia to głównie opowieść o miłości. Ciężko nazwać ją romansem, kiedy jeden z jego uczestników świadomie pojawia się 10 stron przed końcem książki. Ale tak, miłość tam jest. Przez całą opowieść. Miłość kobiety nie poddającej się przeciwnościom, walczącej, niekiedy zaślepionej, bezradnej, ale potrafiącej w odpowiednim momencie otrząsnąć się i pójść dalej.
Myślałam, że po ostatnich przeżyciach w życiu prywatnym i lekturach zadanych i samodzielnie wybranych, będę mogła sobie odpocząć. Niestety, nic bardziej złudnego. Bo choć wiadomo jaki będzie koniec hq, to trauma związana ze szpitalem, nieszczęściami, ludźmi poranionymi, przewija się na każdej stronie. Swoistym kontrapunktem są narodziny dzieci, które przypominają, że to wszystko wokół nas ma jednak jakiś sens – jak śpiewał kiedyś pewien zwierzak życia krąg.
Czyta się bar...