"Było dużo sprzyjających zbiegów okoliczności, które pozwoliły mu osiągnąć sukces. Po pierwsze, był mężczyzną"
Kiedy skończyłam czytać tę książkę, spojrzałam na górę notatek zrobionych w trakcie czytania i.... zarządziłam rodzinną telekonferencję z moją jakże liczną rodziną. Moja babcia, która już niestety nie żyje od kilkunastu lat, doskonale się wpisuje w wiele postaci opisywanych w tej lekturze. Babcia nie żyje, ale wciąż żyje moja mama i jej siedmioro rodzeństwa, wszyscy urodzeni na podlubelskiej wsi.
Z rozmów i relacji samej mojej mamy oraz jej rodzeństwa, czyli moich wujków i ciotek i ich licznych dzieci bardzo wyraźnie klaruje mi się obraz właśnie takich babek i warunków, o jakich pisze autorka. Niestety, niczego nie zmyśla, wszystko, co opisuje, ma doskonale uwiarygodnione zapiskami, dokumentami i pamiętnikami, tudzież nagraniami autentycznych rozmów z tymi, których nie ma już wśród nas.
Dużo już o tej książce napisano, więc ja nie będę się jakoś rozwlekać ze swoim zdaniem. Powiem tylko tyle, że teraz bardziej rozumiem moją nie za "ciepłą" dla swych wnuków babcię, nie za ciepłą w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, jej "babciowość" wnukom okazywana była zupełnie inaczej. Rozumiem też moją mamę, która uważa, że dzieci się nie przeprasza... ale też domyślam się komu i dlaczego ta książka mogła się nie spodobać...
Jedyny mój mini zarzut jest taki, że rzeczywiście trochę za dużo w niej powtórzeń. Czasami jakiś jeden list, jednej i tej samej osoby, przytaczany był kilkakrotnie w zależności od tego, o czym traktował dany rozdział książki. To powodowało pewną monotonię i znużenie. Jednak moja ogólna ocena tej pozycji jest wysoka i wynosi aż osiem gwiazdek.