Niestety , tym razem pan Cunningham sromotnie mnie zawiódł . To co najbardziej mi przeszkadzało , to zastosowanie jakichś dziwnych proporcji . Zdecydowanie za dużo '' grzebania '' w sztuce . Zdecydowanie za mało '' grzebania '' w ludziach i relacjach między nimi . Miejscami miałam wrażenie że czytam poradnik o sztuce , tyle w tej książce jest o obrazach tudzież innych dziełach tak zwanej sztuki , o malarzach , marszandach , o wystawach , galeriach ,'' podprowadzaniu '' sobie nawzajem twórców i klientów , a więc o małych szwindlach w obrębie Wielkiej Sztuki . Reszta to totalny rozgardiasz w głowie statecznego i uporządkowanego (wydawałoby się) Petera Harrisa . Facet ma 44 lata i chyba wszystkie kryzysy wieku prawie średniego . Kryzys zdrowotny , tożsamości , małżeński , rodzicielski itd . Ciągle pyta swoją żonę czy był wystarczająco dobrym ojcem i robi wielkie oczy kiedy się okazuje że jego żona nie jest z nim szczęśliwa.. Szczerze mówiąc Peter mnie totalnie irytował , jak i cała książka zresztą . Raczej nie polecam .