Nie jestem fanką powieści w formie opowiadań. Nie to, że nie lubię tak skonstruowanej literatury, aczkolwiek musi mnie coś wybitnie zaciekawić, by sięgnąć po zbiór opowiadań, i trzymać w napięciu, by dotrwać do końca.
Do tej pory zastanawia mnie, jak to się stało, że przebrnęłam przez tą kosodrzewinę, że mimo wszystko skończyłam czytać, ponieważ w książce naprawdę niewiele jest tych opowiadań, które ciekawią.
Rozumiem grozę, która Grzelak sugestywnie dawkował i całkiem dobrze opisał, natomiast kompletnie nie jestem w stanie wyjaśnić tych "przesłań", które z uporem maniaka Autor wciskał w każdą z historii.
Opowiadania "Dziewczynka z granatami" i "Miłość i nienawiść" nawiązują do narodu ukraińskiego, z czego to pierwsze do aktualnej sytuacji u naszych sąsiadów. Drugie z nich już bazuje na przeciwieństwie, czyli na wydarzeniach w Wołyniu. Szeroka rozbieżność, ale napisane rzeczywiście z głębią, dające do myślenia i pozostawiające smutek i pustkę.
"Patostreamer" też zasługuje na wzmiankę, ponieważ porusza problem bardzo aktualny, jakim jest chore pokazywanie wszelkich patologicznych zachowań w internecie. Jeszcze bardziej chore jest to, że ktoś to w ogóle ogląda, zachwyca się tym, i oczekuje wiecej- tu trzeba pogratulować Grzelakowi, bo opisał problem i jego potencjalne skutki barwnie i obrzydliwie. Daje do myślenia i wzbudza emocje. Brawo!
Pozostałe opowiadania mocno średnie, nudnawe, nie zapadające w pamięć. Właściwie nie są specjalnie odkrywcze i nawet...