Dla mnie ta mała książka jest potężna.
O grozie wojny w okopach, afrykańskich żołnierzach, którzy walczyli po francuskiej stronie w czasie I wojny, o nieuchronnej śmierci, nieprzewidywalnych szkodach, jakie wojna przynosi człowieczej duszy i o przyjaźni na całe życie, a nawet jeszcze dłużej. Mnie ten wojenny horror mroził krew w żyłach i miałam kłopot z określeniem z czym mam do czynienia: z odwagą, czy szaleństwem. Morderstwem, czy pokutą. Zemstą, czy próbą uśpienia własnych wyrzutów sumienia.
I nie jest ważne która to wojna, o co się walczy, nieistotne z jakiego kraju pochodzą żołnierze, ludzie na całym świecie czują tak samo.
Równie intrygujący jak motyw wojny był dla mnie wątek dotyczący życia głównego bohatera w senegalskiej wiosce. Senegal… kraina przeze mnie w ogóle nie odkryta.
Jeśli ktoś dotarł do tego miejsca, a nie widział jeszcze opisu wydawcy, to podpowiadam: nie czytajcie. Pała dla geniusza, który wymyślił, żeby zdradzić przed lekturą połowę fabuły. Ja na szczęście książkę wypatrzyłam na półkach znajomych i tego wstępniaka nie czytałam, więc nie odebrano mi zaskoczenia i przyjemności odkrywania treści. Choć prawdę mówiąc, przy takich brutalnych okolicznościach o przyjemności nie ma tu mowy. Za to jest moc!!!