Pisać o Boskiej komedii, to jak wyręczać dantologów. To zwyczajnie czyste szaleństwo. A jednak dziś tutaj jestem, z sercem w panice i głową pełną obaw, bo wiem, że nie jestem godna, by jakkolwiek opisać to dzieło, a co dopiero by wydać o nim opinię. Chyba każdy z nas, ma taką książkę, taką historię, którą nosi głęboko w sobie, którą uwielbia, szanuje i podziwia, a jednak w takich chwilach, czuje się niegodny pisania o nich. Pamiętam natomiast swoje pierwsze z nią spotkanie, które było, cóż, niepełne, bo oparte tylko na fragmentach i skrawkach tej powieści, które za zadanie miałam przeanalizować na zajęcia. Lecz już wtedy, już tych kilka zdań i stron, sprawiło, że serce biło szybciej z rozkoszy, jaką one dawały. Więc oto postanowiłam, razem z Dantem odbyć jego podróż przez piekło, niebo i czyściec. Razem z nim przebyć świat, który stworzył i na którym odcisnął piętno własnych prawd i przekonań. Świat, który dziś oddziałuje na wyobraźnie w sposób równie intensywny, jak lata i dekady temu. I tak jak te kilka lat wcześniej, tak i dziś, nie umiem wyjść z podziwu dla tego autora, dla jego geniuszu i jego manipulacji czytelnikiem. Co sprawia, że Dante jest dla mnie tak wyjątkowy i ważny? Ponieważ jego światopogląd nie jest małą sferą życia jednego człowieka, ale rozległym kontynentem dusz, które umarły, ale żyją i trwają w dialogu o moralności. Jego aluzje i metafory są bogate i wymagają od czytelnika cierpliwości i skupienia. Boska Komedia nie jest czymś do przeczytania na raz...