"Boska Komedia' niby jest znana ze szkoły, ale okazuje się, że znamy ją pobieżnie. Już za moich czasów nie była lekturą do czytania, a jedynie się ją 'omawiało'. A to jest różnica. Różnica, która zmienia wszystko.To co się spodziewałam, a to co w niej jest, to dwie różne rzeczy. Podziewałam się zjadliwej satyry na papieży i możnowładców, a otrzymałam metafizyczny traktat o człowieku.
Znalazłam 'Boską Komedię' w dwóch tłumaczeniach: Edwarda Porębowicza oraz Juliusza Korsaka, przyjaciela Mickiewicza. Przekład wydany w 1865 roku. Dla nas już dostępny jako ebook w Wolnych Lekturach. Przekład Korsaka jest po prostu piękniejszy, bardziej poetycki niż ten późniejszy. Z przyjemnością czytałam ten jedenastozgłoskowiec pełen archaicznej składni. Naprawdę polecam.
Z przedmowy do tego wydania dowiedziałam się, że 'Boską Komedię' można interpretować jako drogę duszy ku doskonałości, coś w stylu Mistyków Hiszpańskich, których jeszcze za czasów Dantego nie było.I w ten sposób odczytywałam to dzieło. Oraz podziwiałam znajomość prawd wiary. Kurczę, czy w naszych czasach poeta wolnomyśliciel AŻ TAK znałby prawdy wiary? Uderzyło mnie to, że na obrzeżach piekła umieścił ludzi obojętnych. I tak dalej, i tak dalej. Pomyślałam sobie, że jakże to inne od myślenia współczesnego. Teraz obojętność i zimna twarz są ideałem, do którego nas się trenuje w mediach i poradnikach. Jak coś czujesz bardziej, bo Ci napiszą, że musisz się wyzwolić z tego. Potem Dante idzie przez wszystkie grzechy. Układa się to w grzechy przeciw sobie, Bogu i innym ludziom. Piekło to miejsce ludzi, którzy zburzyli ład społeczny. Czytając o tych łakomcach, cudzołożnikach, stręczycielach, celebrytach florenckich, widziałam ... nasz Internet.Dziwnie przypomina kręgi piekielne?
Idąc tropem rozumowania Dantego, kierujemy naszą duszę ku rozwojowi wewnętrznemu. Wyliczenie wad służy takiemu katharsis. Idąc dalej przez czyściec i niebo, poeta i jego przewodnik widzą, że to co udoskonala dusze, to nadzieja i wizja dobra. Oraz miłość. Ale o miłości w poemacie jest więcej. O tym, ze muzą Dantego była Beatrycze, wiemy wszyscy. Ale poemat alegoryczny snuje głębsze rozważania na ten temat. Mamy tu 3 dialogi filozoficzne: o istocie miłości, o pochodzeniu duszy i o łasce Bożej. Dante nakazuje spytać się o to, co kieruje naszą miłością, o to co robimy z przedmiotem miłości, czy miłość nas rozwija? Poza dialogami filozoficznymi mamy przecież w 'Boskiej Komedii' wiele przykładów, wiele osób, które z miłością zrobiły albo wiele dobrego, albo wiele złego. Że miłość a użycie to kompletnie sprzeczne stany, dla Dantego i Jego Czasów było jasne. To nasz XXI wiek się cofnął w tym zakresie (znów odsyłam do Internetu). Ale czytając Niebo uderzyła mnie jedna sprawa. Mianowicie taka, iż Dante swoją ukochaną Beatrycze potraktował naprawdę jako podmiot miłości. Dante przeszedł całą drogę samorozwoju, aby w końcu iść sobie ze swoją Beatrycze po niebiańskich połoninach i toczyć z nią dialog filozoficzny. Nie mówi: 'Już Ciebie mam', ale "Już jesteś'.
Jest to piękna książka, którą powinno się przeczytać kilkakrotnie. Wiele wątków, wiele przemyśleń. Wyciągnęłam z tego jedną malutką interpretację, a jest ich o wiele więcej. Przecież mamy też krytykę zepsucia w Kościele i apel o powrót do korzeni. Mamy apel do swoich rodaków o jedność Włoch, mamy wreszcie krytykę wrogów poety, który poutykał ich po piekle. Dosyć to zabawne, bo wyobraziłam sobie jakich ja wrogów poutykałabym, gdybym to ja napisała poemat alegoryczny.
W sumie, książka naprawdę wiele mówiąca, ARCYDZIEŁO.