Bogdan Prejs potrafi dosłownie wszystko w wiersz przerobić, gdyż wnikliwie obserwuje najzwyklejsze zdarzenia, uważnie wsłuchuje się w najpowszedniejsze „donosy rzeczywistości”. Co w nich odnajduje? Nieustanne mieszanie się realizmu z groteską, powagi z kpiną, banału z epifanią, pospolitości, która aż zanadto „włazi w uszy i oczy”, z momentami autentycznego uniesienia. Niewątpliwie wielką siłą tej poezji jest umiejętność wydobycia ze zdarzeń i sytuacji pozornie oczywistych ich egzystencjalnej nieoczywistości i znaczeniowej świeżości. Poeta nieustannie przyłapuje świat na gorącym uczynku kłębiących się zdarzeń i znaczeń, ogląda go od takich stron, od których on sam nie może, a pewnie i nie chciałby siebie zobaczyć.
Bohaterem wierszy Bogdana Prejsa jest sceptyk, który zdaje się hołdować maksymie: żadnych złudzeń! Stąd demaskatorska werwa, z jaką mocuje się z rzeczywistością, potrzeba dystansu i niezależności w oglądzie i ocenie świata, traktowanie języka jako oręża, ale również azylu, schronu dla tego, co najbardziej własne, znaczące, cenne. Ów sceptyk wystrzega się jednak „oschłości serca”, gdyż niewiele ma w sobie z mizantropa i odludka. Traktuje bliźnich i siebie bez taryfy ulgowej, co nie oznacza bynajmniej braku współczucia i empatii („wrogom kwiaty/ fałszywym przyjaciołom dobre słowo/ przyjaciołom - słowo dobre/ nad wyraz”).
Wiersz autora tomu sms do ludożerców rzeczywiście „trafia w sedno. puentuje zgrabnie. uderza celnie”, ale też nieustannie apeluje do naszego oka, ucha, umysłu i serca o czujność wobec wszystkiego, co próbuje nas w biernego konsumenta przerobić, co pragnie wytrawić w nas indywidualność i wrażliwość, co podszeptuje, aby zgodzić się na świat jaki jest, bo innego nie ma i nie będzie. I tu, o dziwo, ukazuje Prejs twarz oburzonego, nieustępliwego, ale też zatroskanego (po)nowoczesnego moralisty.
Grzegorz Kociuba
Wydanie 1
Wydanie 1