Powróciłem do tego cyklu po jakichś dwudziestu latach i chyba wiem, co mnie w nim nie przekonało. Tu po prostu mało co się dzieje. Akcja jest statyczna, brak jakichś twistów fabularnych, ot, mamy do czynienia ze żmudnym, policyjnym śledztwem. Niby akcja rozgrywa się na dwóch frontach: proces, w którym oskarżony jest główny bohater, oraz śledztwo właściwe, jednak żaden z tych wątków mnie szczególnie nie zaciekawił. W końcówce, jak to ma miejsce w większości kryminałów, akcja nieznacznie przyśpiesza, ale też nie zrobiła na mnie większego wrażenia. To samo tyczy się rozwiązania i osoby samego sprawcy, która niespecjalnie mnie przekonała. Podsumowując, typowy przeciętniaczek, kryminał jakich wiele. Pozycja do zapomnienia. I tym razem rozstaję się z Harrym Boschem na stałe.