Niech podsumowaniem II tomu monumentalnej monografii Berlina będzie cytowana w książce Richie maksyma Woltera: „Żyjącym winniśmy jesteśmy szacunek, a zmarłym, jedynie prawdę”.
Dalszy ciąg historii miasta rozpoczyna się w schyłkowym okresie Republiki Weimarskiej i kończy na początku lat dziewięćdziesiątych. Fenomenalna wyprawa przez najciemniejsze, wojenne lata, ponure dziesięciolecia DDR-u i berliński mur, aż po zjednoczenie Niemiec i walkę o to, by Berlin ponownie stał się stolicą Narodu.
Alexandra Richie oddaje w pierwszej kolejności głos berlińczykom i ich kulturze, później dopiero politykom, planistom i architektom. To właśnie tu, na zwykłej ulicy poszukuje klucza do bram miasta. Zadaje niewygodne pytania o nazizm, pogromy i propagandę, o palenie książek na stosach. Poprzez karty swoje książki pyta, gdzie byli wówczas berlińczycy i ich niespętane uprzedzeniami umysły? Czy rzeczywiście, jak się twierdzi, bronili wolności? Otwarcie sprzeciwiali się złu, które najpierw zalęgło się w ich domach, wypełzło na bulwary, zawładnęło piwiarniami i salonami aż po Reichstag, a później, gdy wojenny potwór skonał, przyszło ze wschodu?
Losów mieszkańców Berlina, miasta pokiereszowanego i podzielonego na sektory, a później rozciętego jak na dwie połówki jabłka, nie można streścić, zmiąć w papierową kulkę, skumulować, zagęścić. Tu nic nie było jednolite. Serce miasta od zawsze biło w różnych rytmach, które oddalały się od sie...