"– Brr… niedobrze dziś na dworze – odzywa się krawiec.
– Bodajże, szpetnie wygląda, aż ciarki przechodzą przez skórę –
odpowiada żona.
Po przykrojeniu ubrania stary Kopka zdjął z nosa okulary, przetarł je chustką i spojrzał znów przez okno. Patrzy…
a tam na płocie coś stoi: jakiś ptak zmoczony, jakaś wrona
z opuszczoną głową, z rozcapierzonymi skrzydłami, spod których spływa deszcz.
Wygląda brzydko, istny obraz nędzy i rozpaczy.
– Bodajże, szpetnie wygląda, aż ciarki przechodzą przez skórę –
odpowiada żona.
Po przykrojeniu ubrania stary Kopka zdjął z nosa okulary, przetarł je chustką i spojrzał znów przez okno. Patrzy…
a tam na płocie coś stoi: jakiś ptak zmoczony, jakaś wrona
z opuszczoną głową, z rozcapierzonymi skrzydłami, spod których spływa deszcz.
Wygląda brzydko, istny obraz nędzy i rozpaczy.
– Białko – zawołał Kopka – patrz no, co tam na płocie stoi!
Krawcowa podeszła do okna i pilnie się przyjrzała, po czym rzekła:
– Mężu, to jakiś ptak nieborak, zabierzmy go stamtąd, bo zmarnieje na plucie.
– Myślisz! A może masz rację; trzeba zlitować się nad tym biedaczyskiem.
Może szczęście nam w dom przyniesie. I oboje wyszli po ptaka.
Ostrożnie podchodzili do niego…"
Krawcowa podeszła do okna i pilnie się przyjrzała, po czym rzekła:
– Mężu, to jakiś ptak nieborak, zabierzmy go stamtąd, bo zmarnieje na plucie.
– Myślisz! A może masz rację; trzeba zlitować się nad tym biedaczyskiem.
Może szczęście nam w dom przyniesie. I oboje wyszli po ptaka.
Ostrożnie podchodzili do niego…"