Niektóre książki odkrywamy najpierw przez ekranizację. Tak było w moim przypadku, gdy będąc dzieckiem obejrzałam w telewizji słynną „Awanturę o Basię”. Nigdy nie zapomnę wrażenia wywołanego śmiercią matki małej bohaterki. Lata mijają, a ja dalej uważam, że są historie, autorzy, broniący się przed upływem czasu, choćby troszkę „trącili myszką”, jak Kornel Makuszyński. Informacje o wznowieniach jego powieści zawsze cieszą, zwłaszcza w sytuacji, kiedy są ładnie wydane, przyciągając wzrok młodszego pokolenia.
Basię Bzowską poznajemy jako pięciolatkę, tracącą w wyniku tragicznego wypadku ukochaną mamę. Tata natomiast nie zdołał wrócić z zagranicznej podróży, zupełnie przepada. Zbiegiem wielu dziwnych okoliczności osierocona dziewczynka trafia na mnóstwo życzliwych osób, a, ostatecznie, zamiast pod opiekę przyjaciółki swej rodzicielki, Basią zajmuje się pewien pisarz. Wszakże „Stanisława Olszańska” może być równie dobrze „Stanisławem Olszowskim”, prawda? To dopiero pierwsza część przygód, bo w drugiej dojrzewająca już Barbara postanawia odszukać zaginionego ojca. Cóż, mnóstwo niesamowitych zdarzeń!
Mam ogromną słabość do książek oryginalnie przeznaczonych dla dzieci lub młodzieży, głównie przedwojennych, pisanych polszczyzną, której już nie ma. A pióro Makuszyńskiego po prostu czaruje, subtelnym dowcipem, lekkością, mimo poruszania ciężkich tematów. Oczywiście, pewne sformułowania mogą dzisiaj wzbudzać kontrowersje, jednak wy...