Wyobraź sobie otwierającą scenę: nocne miasto spowite mgłą, krople deszczu rozpryskujące się na asfalcie, a gdzieś w cieniu ktoś czeka. To nie film noir, to „Anonimowi skrytobójcy” – książka, która wciąga od pierwszej strony niczym najlepszy kinowy thriller.
Akcja rusza z kopyta – bez ostrzeżenia. Tajemnicza organizacja zabójców do wynajęcia, zamachy planowane z zegarmistrzowską precyzją i bohater, który nagle znajduje się w samym centrum śmiertelnej rozgrywki. To książka, w której każda scena mogłaby trafić na wielki ekran: strzelaniny, pościgi, podwójne tożsamości i zagadki, które zmuszają do przewracania stron szybciej, niż bije puls.
Postacie? Jak wyjęte z doskonałego scenariusza. Główny bohater – wciągnięty w świat, którego nie rozumie, ale w którym musi walczyć o życie. Antagonista? Nieprzewidywalny, zimny, śmiertelnie skuteczny. A w tle: konspiracje, tajne stowarzyszenia i pytanie, komu tak naprawdę można zaufać.
Styl autora przypomina dynamiczny montaż filmowy – krótkie, intensywne rozdziały, mocne dialogi i opisy, które sprawiają, że niemal słyszysz świst pocisków nad głową. Nie ma tu miejsca na dłużyzny, każda scena buduje napięcie jak w najlepszych filmach akcji.
Finał? Eksplozja – zarówno dosłownie, jak i fabularnie. Wszystko prowadzi do wielkiego starcia, w którym odpowiedzi przychodzą w ostatnim momencie, a adrenalina nie opada aż do samego końca.
...