Tę część przeczytałam jednym tchem. Spodziewałam się opowieści o doświadczeniu szpitala psychiatrycznego, a dostałam coś innego - lepszego. To pełna autoanalizy autobiografia z dorosłego okresu Janet Frame, jej dochodzenie do własnej tożsamości, zmaganie z niepotrzebnością, z traumą ubezwłasnowolnienia, z oczekiwaniami jakie o niej miano w pracy, w rodzinie itd i dochodzenie do tożsamości pisarki. Sprawy ważne, takie jak praca, mieszają się z drobiazgami typu kolor płaszcza, ale dla kobiety wszystko co stanowi o jej ja jako ja jest ważne. Świetna lektura, ale inna niż wszystkie autobiografie, bo autorka potrafi w 3 zdaniach określić to, jak się czuła w danej sytuacji życiowej. Zobaczyłam w niej siebie, nie w doświadczeniu szpitala ani choroby, bo dzięki Bogu nie chorowałam, ale w takiej niezgodzie na to co jest i w tej walce, często samej z sobą o pozostanie wierną głosowi wewnętrznemu, który mówi, że jest się inną niż otoczenie i że jeśli się dostosujemy to stracimy tożsamość.