Postapokaliptyczny świat w którym śmiercionośny wirus wybił większość populacji, a w nim dwóch głównych bohaterów szukających śladów cywilizacji i walczących o przetrwanie.
Przedstawiam Wam dzisiaj cudowną queerową powieść, mówiącą o odkrywaniu siebie i swoich uczuć, o radzeniu sobie ze stratą i problemami, ale też o budowaniu relacji i zdobywaniu zaufania w ekstremalnych warunkach.
Główni bohaterowie znaleźli się w świecie, w którym każdy walczy o swoje życie najlepiej jak potrafi, dba tylko o siebie i ufa tylko sobie, ale również w świecie, w którym życie samemu jest bardzo ciężkie i warto mieć wsparcie, tylko jak je znaleźć kiedy zaufanie drugiej osobie w takich okolicznościach wcale nie jest takie łatwe..
James i Andrew oddzielnie są bardzo silni, jednak razem są niezniszczalni. Ich relacja buduje się bardzo powoli i myślę, że spodoba się fanom slow burn. Osobiście, pokochałam ich od początku, humor w tej książce idealnie wpasował się w mój gust i nie zliczę ile razy się śmiałam, ale też wzruszyłam w niektórych momentach. Jest to pierwsza książka od mega dawna w której używałam znaczników (myślę, że wiecie dobrze co to oznacza 😏).
Do świata postapokaliptycznego zazwyczaj podchodzę z pewną rezerwą. Boję się, że będzie to świat przekombinowany, pełny dziwnych nierealnych wydarzeń, czy stworzeń. Tutaj na szczęście tego nie ma, dzięki czemu nie czułam się zniesmaczona ...