Aliens: Outbreak

Ksenomorfy - potworne kreatury spłodzone z wyobraźni Rudolfa Gigera. Nieustannie panoszą strach pośród was oraz zasilają paralityczne fobie wśród pilotów z kokpitu, skutecznie walczą z mniej wytrzymałymi oddziałami Marines i polują na żywe istoty, by rozmnażać się jak pierwotne gady. Tylko że to kosmiczna rasa, która jest maszyną do zabijania, a uczucia macierzyńskie są obce Królowej - wielkiej matce obcych istot z Acheronu - planety złożonej z gąbczastej skały, do której zmierzają nasi bohaterowie, aby zemścić się po nieudanej misji wywiadowczej oraz w imię straconych żołnierzy. Świetna wizja scenarzysty, który umieszcza akcję pomiędzy drugą, a trzecią częścią filmu o tym samym tytule. Dostajemy klasyczną rozwałkę, eksperymenty dla dobra nauki, hodowanie obcych, aby użyć ich jako militarne wzmocnienie czy po to, aby zaprezentować telewizyjne show z wizerunkiem bioorganicznej istoty spoza Ziemi. Ale coś nie wyszło, czy ktoś się temu dziwi? Skoro mamy nawiedzonych fanatyków religijnych, którzy Boga dopatrują się w mutancie, a jego zwyrodnienia traktują, jak wyzwolenie? Nie wiem, gdzie i jak dopatrzyli się mesjasza, kiedy widzisz potwora, który pluje siarką, a z ich otworów gębowych wystają śmiercionośne ostrza, które przebijają ci mózg, słodko. Całkiem niezła atmosfera oraz pytania natury sensorycznej czynią z tej powieści całkiem smaczny kąsek dla fanów obcej formy życia. Dużo składnej sensacji oraz potężnych ,,maszyn'', które kryją się w czeluściach, tuż za tobą, by kar...