Książka zaczęła się tak, że aż zaparła mi dech w piersiach. Wystawa Światowa w Paryżu, głowa Statuy Wolności budowanej dla Amerykanów leżąca w parku i podziwiana przez gapiów, balon napełniany gorącym powietrzem przygotowujący się do startu. A w balonie ciężarna kobieta i dwóch wspaniałych mężczyzn - wznoszą się coraz wyżej i wyżej, ponad dachy francuskiej stolicy. Nagle strzał, krzyk, wybuch, balon zaczyna powoli, potem coraz szybciej opadać. Gdy cudem ląduje na ziemi, w koszu znajduje się jeszcze jeden pasażer - szczęśliwie urodzony maleńki Conor. "Lotnik" to książka przygodowa w najlepszym wydaniu - mądra, wspaniale napisana, zachwycająca akcją, stylem, doborem bohaterów, których albo się uwielbia, albo nienawidzi, przesłaniem, które jest bliskie każdemu młodemu (i nie tylko) człowiekowi... Chwilami przywodziła mi na myśl "Hrabiego Monte Christo", który jest dla mnie powieścią awanturniczo-przygodową najwyższych lotów. Nie jestem wielką fanką serii o Artemisie Fowl'u Colfera, ale ta książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Płakałam i śmiałam się razem z bohaterami, a przecież wydawało mi się, że już żadna powieść dla młodzieży nie jest w stanie mnie zachwycić do tego stopnia.
http://zielonowglowie.blogspot.com/