Juan Gabriel Vásquez to kolumbijski pisarz, który w 2019 był w ścisłej czołówce finalistów do Nagrody Bookera. Ja właśnie wtedy zwróciłam na niego uwagę, choć dopiero trzy lata później tak faktycznie udało mi się sięgnąć po jego prozę. Zaczęłam powieścią „A gdy obejrzysz się za siebie”, książką, dla której czas przyszedł wraz z nadejściem pandemii. Wtedy nabrała kształtu historia, której autor przysłuchiwał się od jakiego czasu – historia rodziny Sergia Cabrery, kolumbijskiego filmowca, który w latach dziecięcych i młodzieńczych brał aktywny udział w komunistycznej rewolucji. I choć Vásquez przedstawia ją z reporterską precyzją, to jednak niesie nią więcej, historia prawdziwa jest tu celem do refleksji uniwersalnych nad wagą jednostki na tle społeczności, walką o ideały, zderzeniu ideałów z rzeczywistością, o wychowaniu i ojcostwie. O potrzebie sprostania wymaganiom, które od początku nie powinny być wymagane. Książka, mimo że zaczyna się w czasach współczesnych, jest tak naprawdę retrospekcją, która zabiera czytelnika w podróż po historii komunizmu. Przyglądamy się wojnie domowej w Hiszpanii na chwilę przed II wojną światową, początkach rewolucji w Kolumbii, rewolucji w Chinach za czasów Mao. Wszystko to zdaje się historią za szeroką, by zmieściła się w jednym życiu. A jednak, to tylko 20 pierwszych lat Sergia… Historia jest niesamowita, ciekawa i wstrząsająca, napisana świetnym, rytmicznym stylem. Z początku wydaje się trochę sucha, jednak z czasem nabiera rumieńców, niesie emocje i niezgodę czytelnika na los dzieci – Sergia i jego siostry. Nie spodziewałam się takiej historii, jestem pod jej dużym wrażeniem! To naprawdę było bardzo dobre! Polecam nie tylko fanom historii – sama się do nich nie zaliczam, a jednak wrażenia z lektury były dla mnie naprawdę przejmujące.