Ciężar korony- Kinga Litkowiec
„Księżniczka Montenaro, Madison Wentworth, zna swoją przyszłość. Poślubi Aarona Howarda, księcia Lunarii, który dzięki temu związkowi zasiądzie na tronie. Jednak formalnie to nie on powinien przejąć władzę. Aaron ma bowiem starszego brata, Luke’a, czarną owcę w rodzinie. Gdy ten niespodziewanie pojawia się w królestwie Lunarii, jest jasne, że przynosi ze sobą kłopoty.
Starszy z braci Howardów ma jeden cel: uwieść księżniczkę Montenaro i zrobić wszystko, by nie mogła stanąć u boku przyszłego króla. Opętany swoim celem Luka nie widzi jednego… Madison zdecydowanie różni się od poprzednich kandydatek na żonę Aarona. Jest niewinna i dobra, a to cechy, z którymi Luke Howard nieczęsto ma do czynienia. I z którymi nie bardzo potrafi sobie radzić.”
Gdzie się podziała Kinga Litkowiec? Na pewno w tej książce jej nie znajdziecie. „Ciężar korony” to kolejna książka w dorobku autorki, jednak jest inna niż wszystkie. Jest dużo mniej mroczna, brak jej tego pazura którym raczyła nas autorka. Czy to złe? Absolutnie nie!
Ta powieść to współczesny romans królewski, gdzie postacie wpadły w miłosny trójkąt, jednak jak na romans w stylu Litkowiec jest nad wyraz delikatny.
Czy „Ciężar korony” mi się podobał? Owszem, jednak nie pasuje mi zakończenie. Mam wrażenie, że jest napisany zbyt szybko, na kolanie i bez specjalnego rozwinięcia. Ustatysfakcjonowal mnie, jednak akcja zbyt szybko się po prostu rozwiązała. To takie moje wrażenie.
Sama główna bohaterka jest inna niż może się wydawać w świecie księżniczek. Bracia natomiast są swoimi przeciwnościami i wyszło to bardzo dobrze. Pojawił się element zaskoczenia i to również wpływa na pozytywny odbiór tej historii.
Książka jest z tych lekkich, niezobowiązujących historii, które polecają się na jesienne chłodne wieczory pod kocykiem :) ja jestem fanką pióra autorki i czekam na kolejne książki z tych dark romansów, a „Ciężar korony” okazał się dobrym przerywnikiem pomiędzy innymi powieściami, by umilić czas.
Współpraca - Wydawnictwo Editio