Ogólnie to ja mieszkam na parterze i siłą rzeczy nie da się jej utrzymać w domu, więc zawsze sobie biega po osiedlu, ale nie znika na cały dzień, ani nic, tylko jest gdzieś w pobliżu, na widoku zawsze. A kilka dni temu wróciła późno jak na nią strasznie wkurzona (warczała i była napuszona) i rano zauważyłam, że nie podnosi ogona tylko podkula go pod siebie, a jak chciałam ją dotknąć po ogonie to fukała i uciekała. Na początku myślałam, że może jakaś osa ją użądliła czy coś, ale pojechaliśmy do weta i nie miała żadnych śladów, babka nas nastraszyła, że może mieć złamany ogon. No i dzisiaj była na prześwietleniu, na szczęście nie ma złamania, tylko mocno stłuczony. Albo sama skądś spadła (co trochę dziwne w przypadku kota...), albo ktoś ją mocno uderzył :/