U mnie w gminnej też jest ok, zero terminów, możesz trzymać, ile ci pasuje, więc już się przyzwyczaiłam. Jak założyłam kartę w Kielcach dowiedziałam się, że coś takiego, jak termin zwrotu w ogóle istnieje. Niby też z przedłużaniem nie ma problemu, ale myśleć trzeba, żeby zadzwonić czy wejść po drodze, bo w miejskiej kary są. Niby grosze, no ale jednak. Dla tych przetrzymujących to zawsze jakiś sposób na przypomnienie, ale ja lubię marudzić;)
Też uciekam. Dobranoc!:)