ja studiowałam filologię polską na Uniwersytecie Śląskim. wybrałam te studia, bo po prostu zawsze kochałam czytać/pisać i nie wyobrażałam sobie nic innego. a o perspektywach pracy, hm, mało wtedy myślałam.
to prawda, że dużo jest czytania, wkuwania, jak i takiego trochę matematycznego podejście, ale tak naprawdę znam osoby, które cały czas się obijały, a i tak zaliczały sesje. kwestia szczęścia, pytań. zawsze są jakieś poprawki, poprawki poprawek.
byłam na nauczycielskiej, choć nauczycielem nie chciałam być nigdy. nie nadaję się do tego. nie lubię wystąpień publicznych, irytują mnie dzieci, nie mam daru przekazywania wiedzy/ ale wszyscy mówili - po tym chociaż masz jakiś określony zawód. i poszłam. na tym kierunku najwięcej jest zajęć godzinowo, także wolne dni zdarzały się raczej dopiero na ostatnim roku.
po studiach płacz i zgrzytanie zębami. większość osób wylądowała... w sklepach, restauracjach.
ja pracuję w bibliotece, w dziale promocji, na początku na filii, być może jeszcze się to zmieni. jest fajnie, choć zdarzają się gorsze dni. zarobek kiepski, ale naprawdę nie patrzę na to już nawet. wiem, że z moim charakterem ciężko znaleźć dobra pracę i cieszę się z tego, co mam.
mimo wszystko polecam kierować się prócz zainteresowaniami także ekonomią :) bo co z tego, że przez 5 lat będę się obijać na ciekawych studiach, jak potem nie będę w stanie się utrzymać.