“(...) zostałem "skoczkiem", zastępcą doręczyciela. (...) o piątej siedzieliśmy, czekając, aż jakiś etatowy doręczyciel zgłosi, że zachorował. Etatowi doręczyciele zwykle zapadali na zdrowiu, gdy padał deszcz, podczas upałów bądź nazajutrz po święcie, gdy dwukrotnie wzrastała porcja przesyłek.”