Znasz tę sytuację, kiedy oglądasz wieczorem albo nocą horror i morderca zaczyna się skradać, a Ty w swoim mieszkaniu słyszysz trzeszczenie podłogi i wpadasz w panikę…?! Osobiście nie do końca wiem jak to jest, bo raczej nie oglądam horrorów. A jeżeli oglądam, to zazwyczaj w towarzystwie męża, który w międzyczasie próbuje mnie wystraszyć i śmieje się z tego, że przeżywam zbyt mocno, więc unikam takich rozrywek. Ale skoro oglądanie telewizji jest w stanie wywołać w Tobie aż taką reakcję, to zastanów się, ile jesteś w stanie sobie sama czy sam wyobrazić czytając książkę?
No tak, tylko skąd wziąć książkę, która rzeczywiście wywoła ten dreszczyk emocji? Proszę bardzo, nie ma nic łatwiejszego, wystarczy sięgnąć po książkę „Gałęziste” Artura Urbanowicza.
Kim jest Urbanowicz?
Artur Urbanowicz jest matematykiem, wykładowcą akademickim na co dzień pracującym w korporacji, który na swoim koncie ma już trzy książki i kilka nagród. A to wszystko przed trzydziestką! Debiutował w 2016 roku „Gałęzistym” – jest to nazwa jeziora stąd taka, a nie inna odmiana – pisze o swoich rodzinnych okolicach, Suwalszczyźnie. Jeśli więc te okolice kojarzą Wam się sielsko i wakacyjnie, z pięknymi lasami i jeziorami, to zastanówcie się dwa razy czy chcecie przeczytać jego utwory. Po tej lekturze już nic nie będzie takie samo!
„Gałęziste” to słowiańska powieść grozy, natomiast zaledwie rok później ukazała się kolejna książka autora:
„Grzesznik” – tym razem to historia gangsterska. Wiosną 2019 roku pojawiła się trzecia książka
„Inkub”, a jesienią wznowienie książki „Gałęziste”. Drugie wydanie zostało przeredagowane przez autora oraz uzupełnione pięknymi ilustracjami, których autorem jest Michał Loranc. Autor uwielbia zmuszać czytelnika do myślenia, ale książki są dość lekkie i czyta się je szybko oraz z wielką przyjemnością. Choć słowo „lekkie” dotyczą jedynie treści, bo książki to naprawdę opasłe tomiska! Urbanowicz za cel stawia sobie zaskoczenie czytelnika i niewątpliwie udaje mu się podsuwać mylne tropy, zwodzić, by na ostatniej stronie, gdy jesteśmy już przekonani, że wszystko jest jasne, zaśmiać się nam w twarz!
Rzadko zdarza się by debiut aż tak wstrząsnął czytelnikami, jednak nie udało mi się znaleźć ani jednej krytycznej recenzji i choć pamiętam pierwsze Targi Książki autora, gdy wcale nie oblegały go tłumy to jest to już przeszłość. Tym razem do Artura Urbanowicza było naprawdę trudno się dostać. Na blogach i portalach czytelniczych pojawiają się opinie, że nie należy jej czytać w samotności, a tym bardziej nocą. Osobiście miałam problemy ze snem w czasie, gdy ją czytałam, że o wyjściu na spacer do pobliskiego lasu nawet nie wspomnę!
Pierwsze wydanie książki było bardzo dobre, ale „Gałęziste” po poprawkach jest jeszcze lepsze! Nie ma więc większego znaczenia, którą wersję przeczytacie – po prostu poznajcie tę historię. Choć podejrzewam, że autor bardziej zadowolony jest ze wznowienia, nie tylko dlatego, że miał możliwość nad nią popracować po dłuższej przerwie, po recenzjach, uwagach czytelników, ale jest ona przede wszystkim o wiele piękniej wydana.
Twórczość Urbanowicza
Spróbuję w kilku słowach przybliżyć Wam tę historię: zaczyna się od całkiem spokojnego wyjazdu pewnej pary, która chce po prostu odpocząć, a trafia do miejsca, które, hmmm, zaskakuje. Pozornie wszystko jest normalne, piękne i wyjątkowe, natomiast wokół nich dzieją się dziwne rzeczy. Równolegle poznajemy historię kobiety, która zaginęła. A także losy potomków Jaćwingów. Brzmi ciekawie, prawda? W dodatku niemal na każdej stronie macie poczucie, że zło czai się dosłownie za plecami! A gdy już jesteście pewni, że wszystko wiecie, rozgryźliście zagadkę i możecie w końcu odetchnąć, okazuje się, że… No, nie liczcie na to, że Wam powiem!
Natomiast „Grzesznik” to połączenie powieści gangsterskiej i horroru, prawda, że brzmi nieźle? Ale spokojnie, mimo że Suchy, czyli Marek Suchocki jest bossem to pokazane jest jego życie codzienne, choć nie ukrywam, że ta codzienność zaczyna biec dziwną drogą… Z więzienia ma wyjść jego najgroźniejszy przeciwnik i Suchy chce stawić mu czoło. Kończy się to jednak upadkiem i silnym wstrząśnieniem mózgu oraz śpiączką. Gdy Marek się wybudzi dowie się, że jego grupa nie istnieje, przyjaciele odwrócili się od niego, a pieniądze gromadzone przez lata zniknęły. Jego rywal – Grzesznik – to bezlitosny psychopata. A potem jest już tylko ciekawiej…
Jeśli dreszczyku pełznącego po plecach nadal Wam mało to sięgnijcie po „Inkuba”. Znowu Suwalszczyzna, tym razem mała wioska Jodoziory. To tam zostają znalezione zwłoki małżeństwa. Szybko okazuje się, że to miejsce nie cieszy się dobrą sławą, kojarzy się z przemocą, zaginięciami i samobójstwami. Podobno nawiedzony dom emanuje taką złą energią. Młody policjant odkrywa początki historii w latach siedemdziesiątych, gdy ponoć mieszkała tam kobieta zajmująca się czarami…
Wszystkie książki Urbanowicza to dość opasłe tomy, ale jeśli chcecie najpierw sprawdzić, czy przypadnie Wam do gustu to proponuję zacząć od zbioru opowiadań
„Zabójcze święta”. To historie świąteczne z dreszczykiem opowiedziane przez dziesięciu autorów, już sama zapowiedź brzmi intrygująco, bo łamany opłatek ma ponoć zagłuszyć odgłos łamanych kości… Mnie to przekonuje!
A jeżeli macie ochotę poznać autora osobiście to spieszę donieść, że będzie można spotkać go na początku 2020 roku w Katowicach. Artur Urbanowicz oraz Bartłomiej Grubich będą gośćmi wydarzenia czytelniczego Blog Book Meeting, które odbędzie się 2 lutego w Katowicach – na pewno będziemy o tym przypominać, ale już teraz zapiszcie sobie tę datę!
Przekonałam Was do twórczości tego autora? A może już znacie jego książki i polecicie fanom takiej literatury inne, równie dobre książki?