Jest taki komiks… czyli 40 lat kultowego cyklu

Autor: 8dzientygodnia ·21 minut
2020-12-31 14 komentarzy 23 Polubienia
Jest taki komiks… czyli 40 lat kultowego cyklu
Bywają w życiu takie momenty, które górnolotnie lubimy nazywać przełomowymi. Każdy z nas miał ich przynajmniej kilka. Mniej lub bardziej ważnych, ale zawsze takich, które w znaczący sposób ugruntowały nasze spojrzenie na dane kwestie lub były iskrą do dalszych poszukiwań. Ja sama mam ich kilka, jeśli nie kilkanaście. Każdy z nich wyznaczał mi jakąś drogę. Czasami obrany przeze mnie kierunek kończył się szybciej, niżbym się spodziewała i chciała, innym razem podążałam daną ścieżką przez wiele lat.
Jest jednak jedna rzecz (jeśli możemy tak to ująć), której jestem wierna już od trzydziestu lat i wciąż z ogromną przyjemnością do niej wracam. To taki mój prywatny kamień milowy jeśli chodzi o literaturę, pierwsze źródło fascynacji procesem czytelniczym. Od niego wszystko się zaczęło i na nim zapewne się zakończy.

Dziś chciałabym zabrać Was w podróż do świata Dziecka Gwiazd i przybliżyć kultowy już cykl * (lub serię** jak zwą go inni) komiksów fantasy o przygodach Thorgala Aegirssona


Jak pisałam w poprzednim artykule o komiksach (https://nakanapie.pl/a/czy-komiks-to-jeszcze-wytwor-ksiazkopodobny-czy-juz-literatura) pierwszą częścią, jaką miałam przyjemność przeczytać i od której się to wszystko zaczęło, byli „Łucznicy”.
Dziewiąta część cyklu wydana przez Orbitę w 1989 roku była

początkiem drogi, z której, mimo całej miłości do dłuższych form literackich, nigdy nie zeszłam.”

Za każdym razem, gdy do niego wracam, a dzieje się to co roku jeśli chodzi o części od 1 do 22 i co trzy- cztery lata jeśli chodzi o pozostałe, zawsze odkrywam w nim coś innego i co innego mnie w nim zachwyca.
Początkowo była to po prostu chęć przeżycia niezwykłej przygody, z czasem zafascynowała mnie również psychologia postaci, by następnie podążyć w stronę mitologii nordyckiej. Natomiast, od kiedy śledzę dokonania polskiej szkoły ilustracji, są to różne techniki graficzne czy malarskie oraz ich korelacja z tekstem.


W tym roku minęło czterdzieści lat od pierwszego albumowego i samodzielnego wydania Thorgala.

Ten artykuł to nie będzie jakaś pogłębiona i poparta stanem badań analiza kultowego cyklu. Za słabo się do niej przygotowałam, ale też nigdy nie chciałam tego zrobić w takiej formie. To zawsze miało być takie moje, bez pomocy źródeł, bez podpowiedzi mądrych głów. Jedynie w oparciu o moje własne spostrzeżenia i przemyślenia, które zawarłam też w poszczególnych opiniach czy recenzjach. Dlatego proszę o wyrozumiałość.
Chciałabym po prostu przybliżyć Wam trochę historii i ciekawostek dotyczących dzieła Rosińskiego i Van Hamme’a oraz moje odczucia z nim związane.


O historii i twórcach słów kilka:

Sam pomysł na cykl narodził się w 1976 roku, zaś pierwszy jej epizod pojawił się w 1977 roku na łamach belgijskiego magazynu Tintin i w polskim czasopiśmie komiksowym Relax. Natomiast pierwszy samodzielny zeszyt Thorgala zatytułowany „Zdradzona czarodziejka” został wydany w 1980 roku.
Od tego czasu francuskojęzyczna wersja ukazywała się regularnie. Czasem jeden, czasem dwa zeszyty rocznie. Polskie tłumaczenie pojawiło się dopiero w 1988 roku i w ciągu kolejnych trzech lat „dogoniło” wersję oryginalną, która w 1990 roku obejmowała już 16 tomów.
Od tamtego momentu, choć niestety zmieniają się jego twórcy, cały czas powstają nowe przygody Dziecka Gwiazd.

Na polski rynek Thorgala „ściągnęła” KAW (Krajowa Agencja Wydawnicza), a następnie równocześnie zaczęła wydawać „Orbita” działająca w latach 1988-1992, która na swoim koncie ma kilka świetnych komiksowych publikacji. Równocześnie trzy tytuły wydała też „Korona”, a obecnie robią to Egmont i Hachette.


Ojcami sukcesu Thorgala są polski rysownik Grzegorz Rosiński oraz Jean Van Hamme, belgijski scenarzysta.
O Rosińskim będzie jeszcze okazja Wam opowiedzieć, bo w przyszłym, nie tak odległym już 2021 roku, obchodzi okrągłe urodziny i chciałam wykorzystać ten fakt, by popełnić kolejny wpis. Wspomnę tylko, że przygody Aegirssona spotkały się z ogromnym uznaniem i odniosły sukces, czyniąc Rosińskiego jednym z najpopularniejszych europejskich rysowników komiksów.

Van Hamme to marka sama w sobie. Wielokrotnie nagradzany i odznaczany wysokimi państwowymi tytułami za wkład w rozwój sztuki i literatury jest nie tylko autorem powieści oraz scenarzystą komiksowym i filmowym, ale też ma na koncie kilka sztuk teatralnych.
Współpraca tych wielkich twórców trwała 30 lat i zakończyła się w 2006 roku na 29 tomie zatytułowanym „Ofiara”.
Przez lata nurtowało mnie pytanie w jaki sposób powstawały te historie. Czy to najpierw Rosiński tworzył genialne ilustracje, a van Hamme szedł za ciosem i wymyślał teksty, czy na odwrót? Niezmiernie żałuję, zapewne jak większość fanów, że ich wspólna przygoda już się zakończyła. Jak dla mnie żaden późniejszy scenarzysta, a pojawiło się kilku, nie udźwignął już tej historii.


W 2007 roku tomem „Ja, Jolan” współpracę z Rosińskim rozpoczął kolejny Belg- Yves Sente i kontynuował ją przez pięć kolejnych albumów aż do „Kah-Aniela” wydanego w 2013. Osobiście uważam, że te części były najsłabszymi ogniwami całego cyklu.
Potem przyszedł czas na Xaviera Dorisona- francuskiego scenarzystę, który jednak dość szybko, bo zaledwie po jednym tytule („Szkarłatny ogień”), przeszedł do prac nad spin-offem o Kriss de Valnor, co temu drugiemu tylko wyszło na dobre.

Ostatnim, który z jako takim powodzeniem kontynuuje przygody mojego ukochanego wikinga jest Yann le Pennetier odpowiedzialny również za scenariusz spin-offu „Młodzieńcze lata”.

Wydany w 2018 roku „Aniel” (36 tom) był ostatnią częścią, do której rysunki stworzył mistrz Rosiński. W udzielanych wywiadach mówił, że jego rezygnacja podyktowana jest nie tyle chęcią realizacji nowych projektów, co wiekiem i stanem zdrowia.
Natomiast nadal odpowiedzialny jest za tworzenie okładek cyklu głównego, a także tych pobocznych.


Spin-offy***:

Thorgal zyskał uznanie krytyków i czytelników, zwłaszcza na zachodzie Europy i w Polsce. Dotychczas sprzedano ponad 16 milionów egzemplarzy komiksu w 18 językach, choć znalazłam też informację, że został przetłumaczony na około 40.
Tak wielka popularność miała znaczący wpływ na powstanie trzech cykli pobocznych. Oczywiście można je czytać niezależnie, ale wszystkie tworzą misterną układankę i dopełniają wielowątkową opowieść o losach Aegirssona.


Cykl opowiada o dalszych losach Kriss de Valnor. Akcja rozpoczyna się tuż po jej śmierci przedstawionej w 28. tomie głównej serii.
Kriss trafia przed sąd bogini Frigg i, by dostąpić zaszczytu wejścia do królestwa zaświatów, musi opowiedzieć o swoim życiu, co zaważy na ocenie jej czynów oraz udowodnić, że jest w stanie postąpić jak księżniczka lub królowa.

Moim skromnym zdaniem jest to najsłabszy cykl poboczny zarówno pod względem literackim jak i graficznym. Co prawda Yves Sente gdzieniegdzie daje radę wykrzesać coś z historii naszej bohaterki i dość składnie wiąże ją z oryginałem, ale mam też wrażenie, że na siłę próbuje zrobić z niej osobę, którą nigdy nie była. Z cynicznej, wyrachowanej i okrutnej wojowniczki robi żałosną męczennicę. Natomiast Giulio de Vita serwuje nam wizualny dramat.
Na jego planszach dalszy plan prawie zupełnie nie istnieje, a wszystko, co na nim przedstawione, jest ubogie, niedokładne i niewyraźne. Natomiast pierwszy epatuje brzydotą i tandetą. Dorosła wersja Kriss to odpychająca karykatura mojej ulubionej bohaterki. Zresztą większość postaci w ich wspólnych zeszytach to jakieś groteskowe maszkarony.
Grafik dwoma pierwszymi częściami zniszczył i pogrzebał to wszystko, do czego przyzwyczaił mnie przez te lata Rosiński i nie miało już większego znaczenia, że od tomu 3 do 5 trochę bardziej się postarał.
W trzech ostatnich częściach niesławnego duetu Kriss odzyskuje trochę więcej swej dawnej charyzmy. Jest władcza i bezkompromisowa, i nawet jeśli w wydaniu De Vity nie jest piękna, to coraz bardziej przypomina tę dawną Kriss z komiksów Rosińskiego, która pragnie władzy, uwielbienia i całkowitej uległości przeciwnika.


Zmiana scenarzysty i rysownika w tomie szóstym (Xavier Dorison, Roman Surżenko) była genialnym posunięciem, choć też nie na długo.
Ale mogę powiedzieć, że doczekałam się w końcu albumu przede wszystkim dobrze narysowanego, prosto, ale wyraziście, dokładnie i klimatycznie. Bardzo tęskniłam za taką stylistyką.
Surżenko wolał jednak skupić się na pozostałych spin-offach niż ratować coś, co i tak było nie do odratowania.
Ostatnie dwa tomy powstały przy współpracy Mathieu Mariollego oraz Freda Vignauxa. I mimo iż prezentują znacznie lepszy poziom niż pięć pierwszych, to i tak nie są w stanie obronić tego cyklu.



Spin-off o niezwykłych, baśniowych przygodach Louve – córki Thorgala i Aaricii. Potrafiąca rozmawiać ze zwierzętami dziewczynka nie jest lubiana przez rówieśników z wioski wikingów Północy. Jest niepokorna i woli samotne wędrówki po lesie. W czasie jednej z nich trafia do stada krwiożerczych wilków, a potem – tak jak ojciec – musi stawić czoło potężnym bogom i czarownikom.


Literacko i graficznie trzyma bardzo dobry poziom. Uważam, że zarówno scenarzysta jak i rysownik wykonali kawał porządnej roboty zachowując w tym cyklu wszystko to, co w Thorgalu kocham najbardziej. Owszem, mamy tu zdecydowanie większy wpływ mitologii nordyckiej, wierzeń i magii niż np. w „Młodzieńczych latach”, ale nie jest to złe posunięcie. Ja osobiście stawiam na realizm, ale taka konwencja jest miłym urozmaiceniem.





"Młodzieńcze lata" to trzeci po "Kriss de Valnor" i "Louve" spin-off na podstawie kultowego komiksu o przygodach dziecka z gwiazd- Thorgala Aegirssona.
Moim zdaniem najbardziej udany literacko i najbardziej dopracowany graficznie. Yann le Pennetier i Roman Surżenko sprostali zadaniu i stworzyli ciekawą i wierną oryginałowi serię.
Według mnie to właśnie ta część najlepiej nawiązuje do starej stylistyki, szczególnie jeśli chodzi o ilustracje. Surżenko bardzo dobrze odrobił lekcje, wiadomo, że nie tak łatwo dorównać mistrzowi, ale uważam, że spisał się świetnie i Rosiński ma godnego naśladowcę. Ilustracje są dopracowane i co najważniejsze, nie rażą sztucznością jak w przypadku tych z serii Kriss de Valnor.

Bohaterowie są wiarygodni, świetnie odwzorowani, są tacy, jakich poznaliśmy w wersji Rosińskiego i Van Hamme. Ale Roman Surżenko, odpowiedzialny za ilustracje, to nie byle kto. Po dwudziestu sześciu latach w branży komiksowej i prawie dziesięciu jako ilustrator Thorgala, stał się nie tylko rozpoznawalnym twórcą, ale śmiało mogę powiedzieć, że doszedł na sam jej szczyt.
Podobnie jak przy „Louve” autorzy starają się przeplatać historie młodego Thorgala elementami nadprzyrodzonymi, mistycznymi, ale i realistycznymi. Korelacja losów Dziecka Gwiazd i wszelkich historii z nordyckiej mitologii jest proporcjonalnie zachowana.
Moja ulubiona w tym cyklu „Runa” przypomina genialną „Czarną Galerę”, „Łuczników” czy „Wilczycę”, gdzie bohaterowie funkcjonują wyłącznie w świecie rzeczywistym, a bogowie nie mają tu racji bytu.

Natomiast „Oko Odyna” i spotkanie z Nornami przywodzi na myśl inną przygodę Thorgala z tomu „Zdradzona czarodziejka”, gdzie w części zatytułowanej „Prawie raj…” trzy siostry Ingrid, Ragnhilda i Skadia goszczą wikinga w swojej krainie. W obu przypadkach mamy do czynienia z pojęciem czasu i nieśmiertelności.


Przygody Louve i Kriss już połączyły się z głównym cyklem. Młodzieńcze lata notorycznie krążą wokół znanych nam wątków, więc niejako mamy wyobrażenie tego, jak potoczy się ta historia. Ale szczerze mówiąc chciałabym, żeby ta część się rozwijała, bo zdecydowanie bardziej wpisuje się w klimat oryginału niż ostatnio sam oryginał.


Fabuła głównej serii:

Przygody Dziecka Gwiazd rozgrywają się w odległych, legendarnych, może starożytnych lub średniowiecznych czasach. Niemniej był to okres, kiedy świat ludzi (Midgard) i świat bogów (Asgard, Niflheim) istniały niemal równomiernie przenikając się i wzajemnie silnie na siebie oddziaływując.


W tym miejscu zacytuję Wikipedię, bo to w sumie dość zgrabne streszczenie obszernej historii Aegirssona i pozwoli mi uniknąć wielu spojlerów:
„ Akcja rozpoczyna w Skandynawii. Thorgal, młody mężczyzna o nieznanym pochodzeniu, którego w dzieciństwie przygarnęli i wychowali wikingowie, zostaje skazany na śmierć przez ich władcę Gandalfa Szalonego za romans z jego córką Aaricią. Ocalony przez tajemniczą Slivię, Thorgal zwycięża Gandalfa i poślubia Aaricię. Po wielu perypetiach oboje opuszczają wioskę wikingów i osiedlają się na odludnej wyspie, gdzie wychowują syna imieniem Jolan. W ich spokojne życie wkracza Kriss de Valnor, bezwzględna najemniczka skrycie zakochana w Thorgalu, a jednocześnie nienawidząca go za to, że ją odrzucił. Kriss wplątuje Thorgala i jego rodzinę (z czasem powiększoną o córeczkę imieniem Louve) w kolejne intrygi, które zaprowadzą ich w odległe zakątki świata, wystawią na próbę rodzinne więzi i małżeńską lojalność głównego bohatera oraz każą mu skonfrontować się z własną przeszłością. Jednym w powracających wątków serii jest stopniowo odkrywana tajemnica pochodzenia Thorgala oraz psychokinetycznych i telepatycznych mocy, które wykazują jego dzieci.”

Albumy bywają utrzymane w różnych konwencjach twórczych. Znajdziemy tu historie w stylu fantasy, westernu, mitu, horroru, dramatu historycznego, a nawet science-fiction. Autorzy wykorzystują wiele motywów z mitologii nordyckiej, a w późniejszych tomach nawiązują również do wierzeń, zwyczajów i historii Bliskiego Wschodu, Grecji, Rzymu, Ameryki Południowej czy zaginionej Atlantydy.

I jak jeszcze przygody w Krainie Qa i Mayaxatl byłam w stanie udźwignąć, choć nie należą one do moich ulubionych, tak bazary, rajskie ogrody i pałace Bag Dadhu (Kah-Aniel), labirynty starożytnej Grecji (Arachnea), prowincja Cesarstwa Rzymskiego (Barbarzyńca), a nawet ruiny zaginionej Atlantydy (Królestwo pod piaskiem) już zdecydowanie nie są dobrą scenerią dla przygód wikinga. Towarzyszyłam mu w każdej z tych podróży i każda z nich mnie rozczarowała.

Rosińskiemu nie można nic zarzucić jeśli chodzi o cały cykl. Jego rysunki, a potem obrazy, bo gdzieś w okolicach 29-30 tomu zmienił swoją technikę i poszedł w malarstwo, co szczególnie widoczne jest przy Kah-Anielu, to prawdziwy majstersztyk. Panoramy, sceny rodzajowe, sceny bitewne jakie stworzył to uczta dla oka. Niejeden malarz mógłby mu pozazdrościć tej drobiazgowości, tego przepychu barw i detali. To wszystko dodatkowo potęguje klimat i czyni te historie ciekawymi.


Jeśli natomiast chodzi o samą historię, to tak jak chyba już wspominałam, tomy od 1 do 17 lub 1 do 22 (jak dla mnie) są najciekawsze. Jedna część to zawsze była jedna zamknięta historia, nawet jeśli w jakiś sposób nawiązywała do wcześniejszych i późniejszych wydarzeń. Do tego byliśmy przyzwyczajeni.
A potem scenarzyści zaczęli bawić się w niedopowiedzenia i stosować cliffhangery**** , co w komiksach, według mnie, nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Zważywszy na to, że kolejne części ukazują się z częstotliwością raz do roku, to takie zawieszenie akcji zawsze wiąże się z koniecznością sięgania do wcześniejszych zeszytów i przypominaniem sobie wydarzeń. Pół biedy jeśli ta historia jest jednowątkowa (i wciągająca), ale to, co od dobrych kilku lat serwują nam autorzy, jest wielowątkowe, zagmatwane i nudne jak flaki z olejem.
Nowy Thorgal, to już nie jest ten Thorgal, to jest niestety naciąganie i nabijanie wiernych fanów cyklu w butelkę. I nawet jeśli w tych późniejszych częściach początkowo widziałam jakiś potencjał, liczyłam na szybkie zwroty akcji, częściowy chociaż powrót do korzeni, to z każdą kolejną odsłoną przygód moje zaangażowanie i zainteresowanie malało. Miałam cichą nadzieję, że scenarzyści nie rozwleką historii Aniela i Czerwonych Magów tak, jak zrobili to z Jolanem i Manthorem, ale chyba miałam płonne nadzieje.
Cóż, nowy Thorgal to już nie jest mój Thorgal… ale nadal kupuję, chyba przez sentyment i ze względu na syna, który tak jak ja jest fanem.


Bohaterowie:

Nie ma sensu wymieniać i opisywać tu wszystkich, wystarczy, że po krótce scharakteryzuję kilku, a nuż ktoś zainteresuje się na tyle, że będzie chciał poznać również pozostałych.


Thorgal:

Tytułowy bohater, Thorgal Aegirsson, wychowuje się wśród wikingów, jednak nie jest jednym z nich. Jego rodzice nie są Ziemianami i tylko przypadek sprawia, że bohater jako niemowlę trafia na Ziemię. Wikingowie znajdują go na brzegu morza, po wielkim sztormie. To Gwiezdne Dziecko, któremu nadano imię na cześć Thora, wikińskiego boga piorunów i Agira, boga mórz.


Od tej pory jego los nierozerwalnie związany będzie zarówno z sferą ziemską, kosmiczną jak i boską. Nigdy nie będzie jednak w pełni należał do żadnej z nich. Dla wikingów jest bękartem, dla bogów- niewygodnym problemem, który co rusz zakłóca ich porządek, a jego pozaziemscy „towarzysze” nigdy go nie zrozumieją.

To nie jest super bohater o ponadprzeciętnych siłach. Po odrzuceniu tej całej otoczki nadprzyrodzonych zdolności otrzymujemy zwykłego człowieka, który boryka się z wieloma przeciwnościami losu.
Ten celowy zabieg odbrązowienia bohatera miał uczynić go bardziej przystępnym i ludzkim i to się udało. Mogę śmiało powiedzieć, że siła Thorgala tkwi właśnie w jego człowieczeństwie.

Natomiast kim jest dla mnie? Może to trochę dziecinnie zabrzmi, ale jest ucieleśnieniem wszystkich marzeń o tym, jaki powinien być prawdziwy mężczyzna. I nawet nie chodzi mi o wygląd, choć podświadomie zawsze bardziej podobali mi się faceci z długimi włosami. Przede wszystkim wiedziałam, że ten przyszły ktoś powinien być taki jak mój komiksowy bohater: oddany rodzinie, rycerski, odważny, waleczny, ale również rozsądny, inteligentny i zabawny. Bo również takie oblicze Thorgala w niektórych częściach zaprezentowali nam jego twórcy. Nie jest może tak wyeksponowane, jak inne cechy, ale jednak jest.

"Wychowałem się wśród wikingów, ale nigdy nie byłem jednym z nich, gdyż cenię sobie życie ludzkie, które dla wojowników północy nie przedstawia wielkiej wartości, bo wolę życie z rodziną niż łupieżcze wyprawy na odległe lądy, bo złoto ma dla mnie znikomą wartość, bo walczę tylko w obronie własnej lub bliskich, bo chcę żyć w pokoju i znaleźć wreszcie miejsce, które będę mógł nazwać domem...miejsce, w którym odnajdę upragniony spokój i szczęście...".

Taki obraz bohatera wyłania się nam z niemal każdej części i szczerze powiem, że był to niezły chwyt, który sprawił, że cykl ma tak wiele fanek.


Kriss de Valnor:

Kobieta bez sumienia, bo świat jest brutalny i ona doskonale o tym wie. Kobieta próbująca przetrwać w świecie mężczyzn, a tu sumienie byłoby raczej balastem. Niczym nie różniła się od porywczych i chciwych wikingów czy brutalnych dowódców i kapłanów Ogotaia...


Kriss, aby dopiąć swego, nie cofnie się przed niczym, taka jest jej natura...natura wojowniczki. Kobieta demon- piękna i urzekająca (mimo całej swej odwagi, niezależności i okrucieństwa, była bardzo kobieca)...zbyt niebezpieczna i niedostępna by ją kochać. Tylko raz pozwoliła ponieść się słabości (miłości do Aegirssona) i to fatum niespełnionego uczucia prześladowało ją do końca życia, odcisnęło się niemalże krwawym piętnem na wszystkich jej decyzjach i poczynaniach. Równie mocno nienawidzi jak i kocha Thorgala. Zdaje się, że wszystko podporządkowuje tym uczuciom.

Jej ambicje i knowania dla wielu skończyły się tragicznie, bo chora duma to najniebezpieczniejszy przeciwnik, to zabójca, a Kriss nie należała do kobiet, które się poddają, nawet w najbardziej krytycznych sytuacjach. Jej żądza krwi, sławy, bogactwa i niespełnionej miłości (a często i chorej nienawiści) do Thorgala doprowadziła ją nad przepaść, z nad której nie było już powrotu.

Kriss to fenomenalna kobieta, zupełnie inna niż Aaricia. Często zarzucała Thorgalowi to, że woli spokojne domowe życie z żoną i dziećmi zamiast walki, niebezpieczeństw i przygód. Tworzyli wspaniałą parę. Czasami żałuję, że to nie ona była jego towarzyszką życia (nie żebym nie lubiła księżniczki wikingów). Ale wówczas nie wzbudzałaby pewnie takich emocji. Każde jej pojawienie się w kolejnych częściach dodawało im dreszczyku i można było być pewnym, że historia nie będzie nudna i banalna.


Gandalf Szalony:



Gandalf Szalony to wódz wikingów Północy. Cechuje go wściekłość, okrucieństwo, pazerność, ale też tchórzostwo i wiarołomność w chwili zagrożenia oraz… głupota. Zaślepia go żądza posiadania i zachłanność, które doprowadzają do jego zguby, np. w pierwszym tomie oryginalnej serii, gdy przyjmie dar od pięknej Slivii i w spin-offie „Runa”. Wiadomo, że nigdy nie ma nic za darmo.


Tjal:



Zwany też Tjalem Porywczym to jeden z pozytywniejszych bohaterów cyklu wzbudzający szczerą sympatię. W swoim krótkim życiu zdążył poznać, co to niespełniona miłość i zdrada ... zapłacił najwyższą cenę za odkupienie swoich win. I jak sam powiedział Thorgalowi "To głupie, nie? Przebyć dżunglę, uciec kajmanom i całej reszcie, a wszystko po to, by..."...by umrzeć prawie u kresu wędrówki...


Ciekawostki:

  • Na Zachodzie cykl o Dziecku Gwiazd był tak popularny, że rodzice nadawali swoim dzieciom imiona bohaterów sagi: Thorgal, Aaricia, Jolan.

  • Prace Rosińskiego dość rzadko pojawiają się na aukcjach. W październiku 2015 roku na aukcji Sotheby’s sprzedano okładkę do 15. tomu "Thorgala" zatytułowanego "Władca Gór" za 56 tysięcy euro. Obraz początkowo wyceniany był na 30-35 tysięcy euro.



  • Francuskie wydawnictwo Éditions Milan wydało powieściowe adaptacje albumów Gwiezdne dziecko i Ponad krainą cieni, napisane przez Amélie Sarn i z okładkami namalowanymi przez Grzegorza Rosińskiego. Polskie wydanie pierwszej z książek, zatytułowane „Dziecko z gwiazd”, ukazało się w 2011 nakładem Egmont Polska. Drugi tom, „Wyprawa do krainy cieni”, trafił do polskich księgarń rok później.


  • W 2014 na polskim rynku ukazało się dwuczęściowe słuchowisko w formie audiobooka, zrealizowane na podstawie trzech pierwszych tomów Thorgala . Część 1: Zdradzona czarodziejka. Wyspa wśród lodów i część 2: Prawie raj. Trzech starców z krainy Aran.

  • Od wielu już lat krążą różnego rodzaju spekulacje na temat filmowej wersji przygód Thorgala.
    Podobno w 2016 roku był bliski zrealizowania serial na podstawie komiksu, jednakże projekt ten upadł. Podczas festiwalu filmowego w Wenecji w 2018 niemiecki reżyser, scenarzysta i producent filmowy Florian Henckel von Donnersmarck zapewniał, że o serialu pamięta i że niebawem rozpocznie się jego produkcja. Po długiej batalii, która trwała 10 lat, w końcu udało mu się uzyskać prawa do ekranizacji belgijskiego komiksu i w końcu będzie mógł zająć się jego realizacją. Reżyser nie ukrywa swojej fascynacji serią komiksów i zapewnił, że stanie na czele grupy scenarzystów oraz będzie showrunnerem serialu, a także wyreżyseruje tyle odcinków, ile tylko będzie w stanie.
    Reżyser mówi o wielkim europejskim dziedzictwie tego komiksu:

„To coś, czym pasjonuję się od długiego czasu. To wielka europejska wartość i niebywale ekscytująca opowieść. […] Thorgal jest niesamowicie złożonym, pięknym i ekscytującym uniwersum. Film byłby dla niego zbyt ograniczający. To świat bardziej przemyślany nawet od takich tytułów jak „Gra o tron”, więc ukazanie go za pomocą filmu byłoby zbyt skrótowe.”

  • W 2002 roku na polskim rynku pojawiła się gra komputerowa "Thorgal: Klątwa Odyna" nawiązująca do serii komiksów Grzegorza Rosińskiego i Jeana Van Hamme'a. Natomiast zarówno specjaliści od gier, jak i wierni fani komiksu uważają, że na ten epizod należy spuścić kurtynę milczenia, więc nie będę zagłębiać się w szczegóły.



  • W 2017 roku, z okazji czterdziestolecia ukazania się pierwszych epizodów Thorgala został wydany wspaniały album „Artbook: Thorgal 40 lat” obecnie niedostępny i nieosiągalny w żadnej księgarni. Cena egzemplarzy, które znalazłam ostatnio na allego wahają się od 1650 do 2000 złotych.


Moje prywatne TOP TEN:

Każdy cykl ma lepsze i gorsze części. W przypadku pierwszych dwudziestu dwóch tomów Thorgala tych złych nie znajdziemy tu wcale. W tym przedziale możemy mówić tylko o trochę słabszych. Te najnowsze to już zupełnie inna bajka. Wśród nich niestety tylko zaledwie kilka możemy zaliczyć do tych naprawdę udanych.

Mój osobisty ranking dziesięciu najlepszych zawiera:

  • „Wilczyca” i „Łucznicy”
    Niestety po pierwsze nie umiem, a po drugie nie chcę wybierać, która z nich jest najdoskonalsza.

  • Władca gór




  • Czarna galera


  • Zdradzona czarodziejka





Wiele moich zainteresowań nie przetrwało próby czasu. Przyczyn mogę upatrywać w kilku czynnikach. Jednym z nich było zapewne lenistwo, innym zmęczenie tematem, a znów innym najzwyczajniejszy brak czasu. Jednak w przypadku Thorgala jest inaczej. Jest to niesłabnąca fascynacja bohaterami, przygodą i światem, w którym starożytny Yggdrasil w swej koronie i swoimi korzeniami łączy dziewięć mitycznych krain zamieszkiwanych przez ludzi, bogów, olbrzymy, duchy i inne fantastyczne istoty.
Zarówno magia jaki i realizm Thorgala są czymś uniwersalnym i ponadczasowym.

Kto jeszcze nie czytał, tego serdecznie zachęcam do podróży w to niezwykłe uniwersum.

Jeśli jest coś, co pominęłam, to z góry przepraszam, ale nie o wszystkim mogłam napisać w tak skrótowej formie jaką jest ten artykuł.


Małgorzata Majerczak

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Cykl literacki – zbiór utworów pisanych przez tego samego autora. Każda z książek może być samodzielną historią, która np. za pomocą bohaterów lub innego czynnika łączy je w całość. Nie wszystkie cykle literackie muszą mieć tego samego autora.
** Seria – zbiór książek o tej samej tematyce, tego samego autora lub o tych samych bohaterach. Seria może mieć nieskończoną ilość książek.

*** W terminologii związanej z produkcją filmową, telewizyjną i grami komputerowymi jest to określenie nowego produktu powstałego na bazie dużej popularności bohaterów lub wątków produkcji oryginalnych. Spin-off występuje też w książkach i komiksach – najczęściej prezentuje wtedy przygody drugoplanowych bohaterów serii pierwotnej, rozwijając wątki poboczne.
**** Cliffhanger- zabieg fabularny, polegający na nagłym zawieszeniu akcji w sytuacji pełnej napięcia, w której główni bohaterowie znajdują się w trudnej sytuacji, nawet zagrożenia życia.

× 23 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@Fredkowski
@Fredkowski · prawie 4 lata temu
Thorgal to fenomen. Czytało się, czytało... a scena kobiet Thorgala we wspólnej kąpieli do dziś tkwi mi w pamięci :)
× 5
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Tak, mi też bardzo podobała się ta scena.
× 1
@frodo
@frodo · prawie 4 lata temu
Thorgala znam od 40 lat. Od pierwszego czytania w Relaxach do albumowych wydań z Kawu i Orbity. Mój ulubiony album to Alinoe. Postać to Kris de Valnor. I piesek córki Thorgala. Pozdrawiam wszystkich miłośników twórczości Rosińskiego.
× 4
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Nie kojarzę, żeby Louve miała psa, natomiast Jolan tak, miał Muffa.
@frodo
@frodo · prawie 4 lata temu
Pies Muff był chyba wspólny dla Jolana i Louve.
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Muff był psem Jolana, po raz pierwszy pojawił się w Alinoe (8 tom), a ostatni w Klatce (23 tom). Od momentu pojawienia się Louve w Wilczycy (16 tom) był już oczywiście wspólny.
Pozdrawiam serdecznie

@OutLet
@OutLet · prawie 4 lata temu
Czytałam w dzieciństwie, ale u mnie nie przetrwał próby czasu (jak żaden komiks zresztą) - co nie zmienia faktu, że artykuł bardzo ciekawy, jak zwykle. :) Emocjonalny i osobisty.
× 4
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Muszę w takim razie ograniczyć emocje, bo za bardzo się tu chyba uzewnętrzniam. Nie wiem czy to dobre w artykułach.
Tylko czy umiem?
× 1
@OutLet
@OutLet · prawie 4 lata temu
Ale to było w pozytywnym sensie. Po prostu wdać, że temat jest Ci bliski. Myślę, że to nic złego, to przecież nie rozprawa naukowa, tylko artykuł napisany z sercem. :)
× 2
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Ok, przekonałaś mnie.
@ania_gt
@ania_gt · prawie 4 lata temu
Bardzo rzetelny i ciekawy artykuł. Czytałam Thorgala w dzieciństwie, pewnie gdzieś w pawlaczu domu rodzinnego znajdą się tamte egzemplarze. Nowych niestety nie znam, ponieważ nie mam w zwyczaju robić postanowień noworocznych, tym razem na przekór - postanowię wrócić do dawnej lektury i nadrobić braki. @8dzientygodnia dziękuję za inspirację. 😉
× 3
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Nie ma za co. Polecam się. Jesteś już trzecią osobą, którą dziś niejako namówiłam na Thorgala. Dwie pierwsze nigdy nawet o nim nie słyszały. Więc mogę to poczytać za swój mały sukces 😁
× 2
@Jagrys
@Jagrys · prawie 4 lata temu
Uwielbiam Thorgala. Miałam przyjemność rozpocząć przygodę od tomu 1 i z każdego kolejnego tomu cieszę się jak dziecko. Thorgal rządzi. Przepycha się na podium wespół z "Berserkiem" Miury.
A brzydkiego numeru jaki Egmont wycięło fanom Thorgala urodzinowym artbookiem nie zapomnę długo po reinkarnacji.
× 3
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Zdradzona czarodziejka podobnie jak Wyspa wśród lodów oraz Upadek Brek Zarith były chyba ostatnimi, które po wznowieniu cyklu przez Egmont miałam okazję czytać. Przynajmniej z tych starszych części. W sumie przeczytałam je prawie dwadzieścia lat później niż zaczęła się moja przygoda z Thorgalem.
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
A co do artbooka, to tak, bardzo to nieładne było. Nakład chyba dość niski, bo wszystko rozeszło się tak szybko, że ludzie się nawet porządnie nie zorientowali, że coś takiego się pojawiło.
@Jagrys
@Jagrys · prawie 4 lata temu
Czaiłam się na ten artbook. Miał być moim prezentem urodzinowo-gwiazdkowym. >:[
Nakład, i tak już niski, realnie okazał się jeszcze mniejszy. Brzydkie zagranie, szczególnie, gdy Egmont od początku trąbił, że dodruku nie będzie. Miałam zamówiony w pre-orderze a i tak się nie załapałam (nakład wyczerpany). Ci, co zamówili artbook z odbiorem w Empiku mieli jeszcze ciekawiej: Do wybranych salonów dotarły dwie-trzy sztuki. Słownie: Dwie lub trzy. Tak, jak mówisz, do ostatniej chwili nie było wiadomo co i jak. A jak już było - okazało się, że akcja już się skończyła. Co się działo, wystarczy poczytać na stronie produktu. Nakład dosłownie wyparował w ciągu kilku minut. W okolicach północy wypłynął natomiast na allegro, w cenie 1600-2000 pln/sztuka, gdzie sprzedający wystawiał sto sztuk. Egmont wycenił artbook na jakieś 130zł. Można się wściec? Stąd uraz do Egmontu mam kosmiczny.
× 1
@Sargento_Garcia
@Sargento_Garcia · prawie 4 lata temu
Jak zwykle kawał dobrej i rzetelnej roboty.
Pewnie okażę się dziwolągiem, odmieńcem i odszczepieńcem ale, przyznając się bez bicia, nigdy nie przeczytałem ani jednego tomu przygód Thorgala
× 3
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Czyli cała przyjemność jeszcze przed tobą 👍
× 3
@Wiesia
@Wiesia · prawie 4 lata temu
Pamiętam, że zawsze chciałam mieć figurę jak kobiety Thorgala (takie moje młodzieńcze fantazje)
Chyba bardziej zauroczyły mnie rysunki niż treść.
× 3
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
A ja zawsze chciałam wyglądać jak Kriss, a wyglądałam jak Aaricia. Ciekawe czy każda brunetka też woli być blondynką?
A do koloru już się przyzwyczaiłam. Choć jak mnie dzieci czymś zdenerwują i mówią, że życie jest niesprawiedliwe, to im odpowiadam w żartach, że jakby było, to ja byłabym ciemnowłosą bezdzietną singielką, ale widocznie nie można mieć wszystkiego.
× 2
@OutLet
@OutLet · prawie 4 lata temu
Jestem brunetką i nigdy nie chciałam być blondynką. :)
× 1
@Wiesia
@Wiesia · prawie 4 lata temu
Ja chciałam mieć płomenną, rudą czuprynę :D
× 2
@upaniali
@upaniali · ponad 2 lata temu
Mam wszystkie nr każdej z serii. Poznałam osobiście pana Rosińskiego, kiedy był w Warszawie w 2021 roku. Świetnie się z nim rozmawiało. Przypominałam sobie jak będą dziewczynką byłam zakochana w kapitanie Żbiku , który był postacią rysowaną przez niego.

× 1
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · ponad 2 lata temu
Tylko pozazdrościć spotkania z mistrzem 👍👍
CH
@chudini0505 · prawie 4 lata temu
Bardzo ciekawy tekst. Zawsze chciałem się za tą serię zabrać, ale jakoś nie ma jak. Kupować wszystkie tomy, trochę ciężko, na tablecie to nie to i takie błędne koło.
× 1
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Tak, nie ma jak papier. W przypadku komiksów ebook zupełnie się nie sprawdza. Niektóre biblioteki mają w swoich zbiorach wszystkie tomy. W miejskich dobrze zaopatrzonych znajdziesz, w wiejskich, raczej nie. Choć to zależy też od bibliotekarza. Ale jak miałbyś okazję, to przynajmniej pierwszych 17 lub 22 warto.
CH
@chudini0505 · prawie 4 lata temu
Popytam po swoich, może ktoś ma w domu :)
@aga.kusi_poczta.fm
@aga.kusi_poczta.fm · prawie 4 lata temu
Zresztą pasja czytania komiksów powróciła do mnie... Kajko i kokosz, Asterix i Obelix, lucky Luke.. mistrzostwo świata
× 1
@Aleksandra_99
@Aleksandra_99 · prawie 4 lata temu
Czytałam niewiele, ale mam nadzieję, że kiedyś się uda nadrobić.
× 1
@jorja
@jorja · prawie 4 lata temu
Bardzo ciekawie piszesz, to chyba pasja?
× 1
@8dzientygodnia
@8dzientygodnia · prawie 4 lata temu
Jak człowiek nie zna się na matematyce i ogólnie ze wszystkimi ścisłymi jest na bakier, nie umie śpiewać ani malować, a jedyne co umie to czytać i pisać, to zostaje nauczycielem. A potem zdaje sobie sprawę, że nie to chciał robić w życiu i zaczyna pisać, bo trzeba czymś zająć czas, by nie zgłupieć od „nicnierobienia”. I to mu powolutku zaczyna wychodzić. Dość nieśmiało pisze coraz częściej i więcej i cieszy się jak głupi, że innym się podoba to, co nagryzmolił. I dziękuje w duchu, że trafił na kanapę, która dała mu kopa do działania, i na ludzi, którzy zachęcają i chcą więcej.
I tobie również dziękuję, za lekturę i komentarz. Pozdrawiam
× 1
@jorja
@jorja · prawie 4 lata temu
Do dzieła! Masz talent!
× 1
@aga.kusi_poczta.fm
@aga.kusi_poczta.fm · prawie 4 lata temu
Do Thorgala wracam nawet dziś
× 1