Właśnie robię reread jednej z moich ulubionych książek - "Rozkaz Zagłady", prequel serii Więźnia Labiryntu (dalej oceniam 11/10!). Szczerze powiedziawszy to uwielbiam motyw przetrwania zarówno w filmach jak i książkach, czy serialach (kocham The Walking Dead i Więźnia Labiryntu z całego serduszka). Dlatego też naszła mnie pewna myśl...
Gdyby nastąpił koniec świata, którą książkę wzięła bym ze sobą?
I tak o to narodziły się różne rozkminy co do grubości danej książki, tego czy już ją czytałam, czy bardziej poszła bym w nieznane i wzięła coś ze stosu TBR...
Po dłuższym dymieniu mózgu doszłam do wniosku, że prawdopodobnie wzięła bym ze sobą książkę Stephena Kinga "TO". Ilość stron dała by mi upragnione godziny czytania i na pewno bym jej szybko nie skończyła, trudno by było też znać ją całą na pamięć kropka w kropkę przez wiele wątków. Pewnie z każdym czytaniem odkrywała bym coś nowego.
A ty jaką książkę zabrał byś ze sobą?