Czytam teraz "Drugie zapiski na pudełku od zapałek" Umberto Eco i myślę nad jednym z felietonów, który można tam znaleźć. Autor porusza w nim kwestię domagania się praw przez mniejszości seksualne, rasowe, kobiety i innych uciskanych, którzy poprawiając swoją sytuację społeczną pragną przestać być obiektem żartów w mediach, literaturze, filmie. Nie ma na myśli oczywiście wyśmiewania ani nic takiego - jeśli ktoś będzie czytał ten wpis, mam nadzieję, że domyśli się o jakich uwagach mowa. Jest to czysto kwestia komedii, dotychczas opierającej się na żartach teraz nieprzystających ze względu na rosnącą poprawność polityczną - nawet "Przyjaciele", pomimo nieskończonej rzeszy fanów czasem dostają niepochlebny komentarz właśnie przez żart, którego nie wypada mówić współcześnie.
Zastanawiam się nad tym problemem. Sama jestem go świadoma, ciężko nie być, jakkolwiek obracając się w aktualnej sferze kulturalnej. Przychodzi mi na myśl parę utworów, faktycznie budzących dyskomfort u niektórych. Myślę teraz nad najnowszym filmem Quentina Tarantino - "Pewnego razu... w Hollywood". Doczekał się on paru krytycznych komentarzy pod kontem poprawności wobec różnych grup. Im bardziej myślę nad tym filmem tym głębiej zapadam się w spiralę pytań i wątpliwości w ogóle dotyczących tego bycia w porządku wobec wszystkich, zawsze. Raz po raz wraca do mnie to, co napisał Umberto Eco: "Być może ocaleją tylko dzieła, w których z subtelną dwuznacznością analizować się będzie współwystępowanie dobra i zła w każdym z bohaterów (ile jednak może takich dzieł powstać?), albo japońskie haiku, które ograniczają się do rejestrowania z olimpijskim spokojem faktu, że księżyc wznosi się nad lasem. Rzecz tylko w tym, czy to nas usatysfakcjonuje".
I o ile uważam tę myśl za trafną, jednocześnie mam w pamięci film Machulskiego "Volta", gdzie twórca pozostając w ramach ogólnie przyjętego dobrego smaku umie wymyślić zabawny i urzekający dialog, dotyczący tematyki, która prędzej czy później stanie się czymś praktycznie zakazanym, przynajmniej w pewnych kontekstach. Więc może zmiana humoru daje po prostu nowe możliwości, a nie zabiera wszelkie możliwe opcje tworzenia komedii?