Aż się boję napisać, że nie porwała mnie „Odrzania”, że to jednak nie „Kajś”, choć – co podkreślam – czytało się pana Rokitę świetnie. Świetnie się przeczytało i nagle pustka – bo nic nowego we mnie nie zostało. Ot, pokręcił się trochę autor (w kółko), wrócił „z kilku odrzańskich podróży”, ślęczał nad mapą i "oglądał sobie" Odrzanię, trochę pog...