Wydarzenia historyczne poznajemy z różnych stron - zapisków, reportaży, dokumentalnych filmów i ich fabularnych odpowiedników oraz przekazów naocznych świadków i uczestników. Jedni są zdania, że informacje o nich wymagają odpowiedniej oprawy i zachowania powagi, drudzy, że wprost przeciwnie - im w łatwiejszej formie zostaną one podane tym do większego grona trafią, kolejni przypominają, iż najważniejsze jest by nie zapomnieć i każdy sposób jest dobry. Kolejne pokolenia inaczej patrzą na historię, punkt widzenia zmienia się z wiekiem, chociaż nie znaczy to, że młodsi nie dostrzegają tego, co ważne. Jak więc ją przedstawiać, wcale nie zamierzchłą, lecz tę sprzed kilkudziesięciu laty? Może w formie podróży w czasie? Nie, to nie mrzonka, wystarczy odwiedzić muzeum i być otwartym na to, co w nim zgromadzono ...
Kolejna rocznica, nie pierwsza i nie ostatnia, w jakiej bierze się udział, bo tak wypada, bo rodzice karzą, bo ... nie udało się wykręcić. Historia i takie tam różne okoliczności wtłaczane w głowy szkole, w domu, czasem w telewizji, wciąż przypominają o tym co już było, ale to zbytnio nie interesuje ani Wojtka, ani Mikołaja, ich rówieśników w większości również nie. Wizyta w Muzeum Powstania Warszawskiego to jedynie odhaczenie zadania na długiej liście pozostawionej przez rodziców, lecz czasem trzeba pójść na ustępstwa by potem robić to na co ma się ochotę. Jeszcze tylko parędziesiąt minut i po wszystkim, tylko dlaczego na archiwalnym filmie mignęła znajoma sylwetka? W co znowu wpakował się młodszy, nieznośny brat? To, że znowu zrobił coś głupiego jest pewne, teraz pozostaje jedynie odnaleźć winowajcę i zapobiec katastrofie. Pytanie tylko jak mógł znaleźć się na filmie z Powstania Warszawskiego? Odpowiedź kryje się tam, gdzie młodszy z braci był widziany, a starszy może tylko domyślać się jak tam trafić ...
Rzeczywistość okazuje się inna niż ta, jaka była na ekranie. Oczywiście są wybuchy, powstańcy odpowiadają na ogień z niemieckich czołgów, ludzie przemykają z jednej strony ulicy na drugą pochyleni pod gradem kul. Jednak to nie to samo, Wojtek widzi i odczuwa to na własnej skórze, pociski są prawdziwe, gruzy również i przede wszystkim śmierć jest tuż obok, czai się by zabrać kogoś bliskiego lub nieznajomego, jakiego sylwetka mignęła przed oczyma. To nie gra w jakiej najwyżej przegra się poziom i powróci znowu do niego by jeszcze raz rozegrać spotkanie z przeciwnikiem. Tutaj nierozważny krok grozi prawdziwym zagrożeniem życia, nie wirtualnym, a gdzieś wśród dymu i na wpół zburzonych przez bomby budynkach jest Mikołaj, który chyba nie do końca zdaje sobie sprawę w jakim miejscu znajduje się. Chociaż czy sam Wojtek jest do końca tego świadomy? Znajomość losów Powstania w tym momencie nie ułatwia sprawy, wręcz przeciwnie. Wiedza to jedno, czym innym jest jednak doświadczenie i osobisty udział w wydarzeniach. Żaden film, książka czy wystawa nie odda w pełni tego, co wówczas działo się w Warszawie. Rówieśnicy braci brali czynny udział w walce na równi z dorosłymi, teraz i oni doświadczają tego oraz obawy o najbliższych. Coś jeszcze staje się udziałem ich obu, co mogłoby wydawać się szaleństwem w tych warunkach, gdy codziennie śmierć zaglądała w oczy. Przyjaźń i miłość, uczucia całkiem nie współgrające z wojenną pożogą, bronią, hukiem dział i terkotem karabinów. Ale przecież pośród ognia i gruzów były też czas na momenty, jakie w normalnych warunkach nie są niczym nadzwyczajnym - spotkanie z przyjaciółmi, spacer z kimś wyjątkowym czy też słuchanie muzyki. Takie chwile były wyjątkowe i rzadkie, pozwalały na moment zapomnieć o tym, co czeka na zewnątrz ...
Ruiny Warszawy, barykady, kanały, pomiędzy nimi powstańcy walczący o każdy metr, sanitariuszki niosące pomoc pod obstrzałem. Takie obrazy utkwiły w pamięci niejednemu z nas, do tego dokumentalne filmy, ukazujące prawdziwą panoramę kilkudziesięciu dni Powstania Warszawskiego. Jednak dla kolejnych pokoleń jest to, co coraz bardziej odległa historia. Jak więc przybliżyć ją następnym generacjom? "Galop `44" to opowieść, w jakiej autorka zderzyła ze sobą przeszłość z teraźniejszością. Bohaterami są młodzi ludzie - ci z tysiąc dziewięćset czterdziestego czwartego roku i ich rówieśnicy siedemdziesiąt lat później. Jedni i drugich wydaje dzielić się wszystko, a przede wszystkim ona - wojna. Ci pierwsi są jej świadkiem i uczestnikiem, drudzy uczą się o niej na lekcjach, ale co by było gdyby spotkali się w ... Powstaniu? Książka Moniki Kowaleczko-Szumowskiej to nie fantastyczna opowiastka, a doskonały przykład dla innych połączenia faktów z fabularną wersją zdarzeń. Losy fikcyjnych postaci splatają się z losami prawdziwych ludzi i przebiegiem autentycznych wydarzeń, w efekcie czytelnik otrzymuje fabułę w jakiej to, co mogłoby wydawać się nudnym wykładem okazuje się niezapomnianą lekcją, nie pełną powagi, lecz żywej historii. "Galop `44" to nie jedynie lektura dla młodszych czytelników, ale dla każdego, a podróż w czasie jest możliwa także przy pomocy książki. Monika Kowaleczko-Szumowska pokazała, iż za tym co nazywamy historią stoją konkretni ludzie, chociaż czasem anonimowi, którzy odczuwają emocje, kochają, cierpią, ale są i szczęśliwi.