Layla Wheldon- „Dance Sing Love. W rytmie miłości”
Po zaskakującym finale „Dance Sing Love. Miłosny układ” przyszła pora na fascynującą oraz emocjonującą kontynuację i poznanie dalszych, skomplikowanych losów Livii i Jamesa.
Czasami w naszym życiu, w jego najmniej spodziewanym momencie dochodzi do pewnych wydarzeń, które raz na zawsze zmieniają jego dalszy bieg, przewracając dotychczasową codzienność do góry nogami. Dawniej Livia miała niemal wszystko- taniec, który był całym jej światem, ogromną pasję, sławę, kontrakty, występy. Nie miała tylko jednego- miłości mężczyzny, któremu oddała swoje serce. Mający miejsce na lotnisku zamach bombowy sprawia, że Livia Innocenti z licznymi poparzeniami ciała trafia na długie tygodnie do szpitala, a los jej dalszej kariery staje pod wielkim znakiem zapytania. I chociaż zewnętrzne rany z czasem zaczną stopniowo się zabliźniać, to jednak te wewnętrzne, te wszystkie stłumione uczucia i emocje wciąż nie dadzą o sobie zapomnieć. Z pomocą swojego chłopaka, piosenkarza, Jamesa Sheridana i grona najbliższych przyjaciół, zaczyna powoli stawać na nogi. Dostaje nawet szansę powrotu do pracy, ale w roli choreografa. Wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Jednak życie pisze własne scenariusze. James musi w końcu wrócić do swojej pracy, a Liv męczą nocne koszmary i lęki po wypadku. Na dodatek ich uczucia zostają wystawione na ciężką próbę. Jak się okaże, nie pierwszy i ostatni raz. Czy Livia będzie w stanie przy wsparciu swoich najbliższych wrócić do dawnej formy, zarówno fizycznej jak i psychicznej? Czy jej kariera tancerki pozostanie piękną, ale niestety tylko przeszłością? Ale może jeszcze nie wszystko stracone? Wkrótce dziewczyna dostaje propozycję pracy w charakterze choreografa, okazuje się, że ma wokół siebie grono wiernych i oddanych przyjaciół, a jej związek z Jamesem z dnia na dzień coraz pięknej rozkwita. Jednak życie przypomina sielankę tylko przez chwilę. Wkrótce przed Livią zaczną się piętrzyć nowe problemy, a jej związek zostanie wystawiony na ciężką próbę.
"Jednak wtedy, gdy spałam, przeżywałam to wszystko, jakby było prawdziwe, i co najgorsze, nie mogłam się obudzić. Nie potrafiłam".
Rany na duszy goją się o wiele woniej niż te na ciele. Autorce bardzo dosadnie udało się to ukazać. Choć Livia fizycznie dochodzi do siebie po zamachu, psychicznie jest całkowicie rozbita. Jej ciało szpecą blizny, przez które kariera tancerki stoi pod ogromnym znakiem zapytania, a umysł wciąż nawiedzają wizje i koszmary tragicznych wydarzeń. Na szczęście dziewczyna ma ogromne wsparcie w Jamesie, który bardzo zmienił się od czasu ich sekretnego romansu. Niegdyś okrutny i pozbawiony uczuć James, teraz przypomina prawdziwego anioła. Ta ogromna zmiana wizerunku z jednej strony bardzo mi się spodobała, bo wreszcie naprawdę polubiłam tego bohatera, podczas gdy do tej pory notorycznie maltretował moje uczucia i w sumie nie byłam pewna czy powinnam go pokochać czy znienawidzić. Z drugiej jednak strony, wraz z okrutnym Jamesem, zmienił się charakter całej historii, a to już nie do końca mi pasuje.
Livia i James z kłótliwych i pełnych temperamentu kochanków, zmienili się w uroczą i zapatrzoną w siebie parę. Owszem, bohaterowie mają swoje kryzysy, zdarzają im się kłótnie i niespodziewane dramaty, czasem nawet poleją się łzy, ale jak każda normalna para, te gorsze chwile przepracowują razem i szybko znajdują rozwiązania dla swoich problemów. Cudownie było patrzeć jak wreszcie odnajdują siebie i swoje szczęście. To takie pokrzepiające, że uczucie, które nie miało żadnych szans w końcu tak pięknie rozkwitło, ale niestety wraz z nim zniknął gdzieś cały klimat, za który tak pokochałam poprzednią część. Pamiętacie, to fatalne zauroczenie, wylane łzy, nieprzespane noce? Fruwanie w chmurach i bolesne upadki na ziemię? Pamiętacie jak pękało Wam serce, za każdym razem, kiedy James ranił Livię? To podniesione tętno, kiedy wszystko waliło się w gruzy raz za razem? Te wszystkie drastyczne emocje, w drugim tomie są o wiele słabsze. Autorka wciąż nie oszczędza swoich bohaterów, rzuca im kłody pod nogi, ale radzą sobie ze wszystkim tak dobrze, tak szybko znajdują rozwiązania, że emocje, jakie odczuwa czytelnik są zupełnie innej kategorii.
„Żyłam. Dostałam od losu drugą szansę i zamierzałam z niej skorzystać, nawet jeśli moja kariera tancerki była prawdopodobnie zrujnowana.”
Chociaż od premiery pierwszego tomu minął już prawie rok, do dzisiaj dobrze pamiętam, jak wielkie emocje wywołało we mnie zakończenie poprzedniej części - jeżeli jesteście ciekawi mojej opinii na jej temat, serdecznie zapraszam Was tutaj. Dlatego też z ogromną niecierpliwością oczekiwałam premiery kolejnego tomu, a gdy tylko książka trafiła w moje ręce, niemal od razu zabrałam się za lekturę. Czy jednak dorównała ona poziomem swojej poprzedniczce?
W drugim tomie DANCE, SING, LOVE dzieje się naprawdę dużo. Chciałabym powiedzieć, że więcej niż pierwszym, ale to nieprawda. Jeśli czytaliście pierwszą część, to wiecie, że tak naprawdę można byłoby ją podzielić na trzy tomy, a wydarzeń wbijających w fotel czytelnika nie brakuje. Tak samo jest w "W rytmie serc". Bałam się, że autorce zabraknie pomysłów na fabułę, ale te obawy były niepotrzebne. Layla Wheldon świetnie sobie poradziła i utrzymała moje zainteresowanie losami Livii i Jamesa.
Bardzo podoba mi się, że na każdej stronie tej książki znajdziemy odpowiednią do chwili piosenkę. Można sobie ją włączyć i jeszcze lepiej wczuć się w klimat.
Zacznę od narracji, która poprowadzona została w formie pierwszoosobowej, czyli takiej, która moim zdaniem w romansach sprawdza się zdecydowanie najlepiej. Większość następujących po sobie wydarzeń poznajemy bezpośrednio z perspektywy Livii, jednak część rozdziałów ukazana została również oczami Jamesa. Zabieg ten jest dla mnie sporą zaletą, gdyż dzięki temu poznajemy lepiej nie tylko samych bohaterów, ale również kotłujące się w nich uczucia i emocje. Jeżeli natomiast o postaci chodzi, cóż, wywoływały we mnie masę skrajnych emocji. Niestety niejednokrotnie nie byłam w stanie zrozumieć postępowania Livii, która przeczyła samej sobie. Przykładem jest chociażby jej naiwność i brak jakiegokolwiek logicznego myślenia. Gdy do sieci trafiła sekstaśma z jej rzekomym udziałem, co robi główna bohaterka? A no uprawia seks przy oknie - wielkie brawa! Pozytywną zmianą w tej postaci była natomiast z pewnością jej walka z uzależnieniem od alkoholu, który dosyć często pojawiał się w pierwszej części. James z kolei, mimo kilku niepojętych dla mnie sytuacji, generalnie wzbudzał raczej te pozytywne emocje. Widać było jego wewnętrzną przemianę oraz dojrzalszą postawę. W tomie tym pojawia się również cała masa postaci drugoplanowych, między innymi Kathy, Zafir, Alex oraz Silvia, dzięki czemu możemy śledzić ich dalsze losy, a pierwsza para dodatkowo wprowadza do historii odrobinę lekkości i dobrego humoru.
Porównując styl Wheldon z poprzednim tomem zdecydowanie widać pozytywną zmianę. I chociaż wciąż brakuje mi odrobinę bardziej barwnych i szczegółowych opisów, to nadrabia to lekkością, dzięki której książka praktycznie czyta się sama, a strony niepostrzeżenie uciekają między palcami. Co jednak z samą fabuła? Cóż, niestety nie kupiła mnie ona tak bardzo, jak w poprzedniej części. Z pewnością dzieje się wiele, tempo akcji nie zwalnia nawet na krótką chwilę, a mnożące się problemy nieustannie przytłaczają bohaterów. Zabrakło mi natomiast jakiegokolwiek napięcia, które sprawiłoby, że z niepokojem oczekiwałabym dalszego rozwoju wydarzeń. Przeszkody pojawiały się jedna za drugą i równie błyskawicznie znikały, także sam wątek ataku bombowego i związanej z nią traumy mógł zostać zdecydowanie lepiej wykorzystany, a tymczasem poza kilkoma wzmiankami został niemal zamieciony pod dywan. Sporym plusem jest natomiast fakt, iż Layla porusza w stworzonej przez nią historii istotne tematy, takie jak chociażby sposoby radzenia sobie z uzależnieniem od alkoholu, szukanie nowej ścieżki kariery czy też utrata własnej pasji, przez co pozycja ta nie jest jedynie czystym, schematycznym romansem. Dodatkowo samo zakończenie po raz kolejny pozostawia czytelnika z wielkim niedosytem, całe szczęście tym razem nie trzeba będzie tak długo czekać na dalsze losy bohaterów.
W DANCE, SING, LOVE znajdziecie momenty wzruszające, wywołujące łzy, ale także sceny zabawne, które spowodują u Was śmiech. Nie brakuje też sytuacji, gdzie po prostu jesteśmy zirytowani zachowaniem bohaterów. Seria pochodzi z platformy wattpad.com. Miała już swoich odbiorców zanim ukazała się na kartkach papieru. Chętnie sięgam po właśnie tego typu pozycje, ponieważ jak do tej pory nigdy się na podobnych egzemplarzach nie zawiodłam. Zresztą pierwsze miejsce na stronie w kategorii Romans, mówi nam samo za siebie.
Muszę przyznać, że po przeczytaniu tego tomu miałam w oczach nie tylko słone łzy smutku i żalu, ale i lekki błysk nadziei. Dziewczyna nie zasłużyła sobie na taki okrutny los. To przykre, że w jednej, małej chwili… Cały jej idealny świat runął, zostawiając po sobie jedynie odłamki bólu, smutku i cierpienia. Do samego końca trzymałam za nią kciuki, by pokonała nie tylko swoją traumatyczną przyszłość, ale i pełną niepewności i bólu przyszłość.
Na te wszystkie pytania można uzyskać odpowiedzi czytając książkę „Dance, sing, love. W rytmie serc”. Osoby, które miały do czynienia z tą publikacją podkreślają, że historia wciąga od samego początku do końca. Im bliżej jest zakończenia, tym więcej emocji, a wątpliwości narasta jakby coraz więcej. To wszystko powoduje, że książkę czyta się przez cały czas z zapartym tchem.
Podsumowując, uważam, że książka dorównuje, o ile nawet nie jest troszkę lepsza od pierwszej części. Autorka widać, że nadal szlifuje swoje umiejętności, jednak ciągle udowadnia nam, że potrafi pisać dobrze. W książce trochę brakuje wątku głównego, który przejąłby na dłuższą chwilę władzę nad zachowania mi bohaterów, jednak na brak problemów, czy chwilowych przychód nie brakuje. Dodam, że osobiście bardzo mi się podobało i z niecierpliwością czekam na kolejny tom, mając nadzieję, że nie będzie to aż tak długi odstęp czasu, jaki był pomiędzy premierą pierwszej i drugiej części.
Dobrze zaplanowana fabuła, przemyślane szczegóły, wartka akcja i wciągająca treść, a do tego gwiazdy, taniec, muzyka. Czego chcieć więcej? Ja uwielbiam tę serię i nie mogę doczekać się premiery trzeciego tomu.