Po przygodach w pierwszym tomie „Xanthu”, czas wreszcie wyruszyć w podróż do źródła magii!
Nasi bohaterowie trochę się uspokoili, Trent został królem, Iris królową, a Bink wiecznie odkłada na później swoje poszukiwania źródła magii. Wygląda na to, że potrzebna mu jakaś mobilizacja. Nagle okazuje się, że nie tylko Bink został zmobilizowany, a ową mobilizacją są kobiety. Bink nie może znieść Cameleon, która nie dość, że jest w fazie mądrej brzyduli, to jeszcze w ostatnim miesiącu ciąży. Chester ma dość tego, że jego żona skupia całą swoją uwagę na ich dziecku, całkowicie zapominając o potrzebach męża. Crombie zaś, mimo swej niechęci do kobiet za bardzo zaprzyjaźnił się z Sabriną. Cóż więc pozostaje trzem mężczyznom, gnębionym przez kobiety? Uciekać jak najdalej oczywiście. Na ratunek przychodzi im Trent, który wysyła ich na królewską misję w poszukiwaniu źródła magii. Po drodze zabierają ze sobą jeszcze Dobrego Czarodzieja, którego umiejętności mogą okazać się bardzo pomocne, oraz golema, który ma tłumaczyć słowa Crombiego, na czas podróży zamienionego w gryfa. Chciałoby się rzec - hej przygodo! Ale jak już można było zauważyć w części pierwszej, w tym świecie nic nie jest proste.
W dalszym ciągu jestem zachwycona wyobraźnią autora, który stworzył w tym magicznym świecie nawet najmniejsze źdźbło trawy i opisał to w niesamowity sposób. Po raz kolejny przemierzamy z Binkiem Xanth i po raz kolejny podziwiamy wszystkie cuda i dziwy tej krainy. Nawet te śmiertelnie niebezpieczne. I śmiertelnie piękne zarazem. Bo kto powiedział, że kłopoty z kobietami kończą się w momencie, kiedy żona została w domu. Nimfy, syrena, gorgona, one wszystkie czekają gdzieś tam, żeby wpędzić naszych bohaterów w wielkie kłopoty ;)
Poza wszystkimi złymi kobietami spotkamy też po raz kolejny sympatycznego demona, którego mieliśmy okazję poznać w części pierwszej, tyle, że tym razem odegra on znacznie większą rolę.
No i jako, że nie tylko kobiety są złem tego świata, to na naszych bohaterów czeka też wiele innych niebezpieczeństw, przy których nawet niezwykły talent Binka będzie musiał się nagimnastykować, żeby wyciągnąć go z opresji.
Było kilka wątków, które wyjątkowo mi się spodobały. Bardzo przypadła mi do gustu gwiezdna iluzja, która została opisana w taki sposób, że nawet w naszej wyobraźni jawi się jak coś pięknego i mimo niebezpieczeństwa, jakie ze sobą niesie, aż chciałoby się to zobaczyć na własne oczy.
Kolejny intrygujący wątek to golem Grundy, który chce się dowiedzieć, czy może stać się prawdziwą istotą, a nie być tylko kupką gliny i sznurka bez uczuć. Podobnym problemem jest sprawa Gorgony – rodzi się dylemat, czy aby na pewno zasługuje ona na śmierć, jeśli nie jest świadoma tego, co dzieje się z mężczyznami po spojrzeniu w jej oczy?
Spodobał mi się też pomysł z nimfą, która podróżuje pod ziemią i umieszcza drogocenne kamienie na właściwym miejscu.
Gdyby się zastanowić, to pewnie wymieniłabym tutaj pół książki, ale to jest właśnie najlepsze w tej serii, magia jest tak fascynująca, że nie sposób się nią nie zachwycić.
Językowo ta część nie różni się za bardzo od poprzedniej, utrzymana jest na tym samym poziomie. Opisy nadal fascynują i niezwykle pobudzają wyobraźnię, a dzięki temu czyta się szybko i płynnie. Jedyne co mnie momentami drażniło, to traktowanie czytelnika jak osoby z postępującą sklerozą i przypominanie na każdym kroku o pewnych kwestiach. Przy każdym kolejnym wspomnieniu o tym, jak piękny jest zad Chestera, moja irytacja wzrastała. Ale to tylko taki drobny mankament, przy całej reszcie mało ważny.
Gorąco polecam, Anthony utrzymuje poziom i serwuje kolejną, pełną przygód i humoru powieść, która będzie świetną rozrywką dla każdego miłośnika fantastyki.