"Przełknął nerwowo ślinę. Choć spodziewał się przemiany rannych, jego przesiąknięty marksizmem umysł z uporem odrzucał możliwość powstania z martwych."
Lubicie horrory? A historie postapokaliptyczne? Zombie?
Jeśli wasza odpowiedź brzmi - tak, Szczury Wrocławia będą dla was idealną lekturą.
Muszę przyznać, że jest to jedna z najbrutalniejszych i najbardziej krwawych historii jakie czytałam, ale przy tym niesamowicie wciągająca. The Walking Dead i Resident Evil to przy niej pikuś.
Sierpień 1963 roku. Wrocław zostaje otoczony kordonem sanitarnym ze względu na epidemię śmiertelnej czarnej ospy. Jednocześnie w jednym z izolatoriów dochodzi do niezwykle krwawego incydentu. Świadkowie mówią o ludziach, którzy zmartwychwstają i rozrywają żywych na strzępy.
Początkowo nikt nie chce dać wiary tym opowieściom. Jednak w mairę upływu czasu jasne się staje, że wszystko to, co mówiono jest prawdą, a faktów nie da się zamieść pod dywan.
Muszę zaznaczyć, że książka jest przeznaczona wyłącznie dla osób powyżej osiemnastego roku życia. A i tak nie każdy poradzi sobie z lekturą tej historii.
Dla tych jednak, którzy zdecydują się kroczyć ulicami Wrocławia razem z ZOMO, NOMO, MO i oddziałami wojsk będzie to niesamowita opowieść pełna adrenaliny. Jednocześnie brutalna, ale również niezwykle wciągająca.
Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem tej historii i tego, w jaki sposób i z jakimi detalami autor opisał początek rozprzestrzenia się apokalipsy zombie.
Ponad 540 stron akcji trzymającej w ogromnym napięciu. A najciekawsze jest to, że cała akcja rozgrywa się w ciągu zaledwie dwunastu godzin.
Jest to naprawdę wstrząsające doświadczenie, gdy czyta się, jak minuta po minucie dokonuje się zagłada miasta.
Tym bardziej, że władze partyjne nie zamierzały informować obywateli o zagrożeniu. A w tym wypadku niewiedza, korupcja na najwyższych szczeblach i partyjne przepychanki okazały się zgubne w skutkach.
"Teraz, gdy wszyscy przełożeni ewakuowali się z miasta, pozostawiając walkę z zarazą swoim młodszym protegowanym, nie było już potrzeby konsultowania się na każdym kroku. Odpadła też konieczność ustawicznego przekonywania wierchuszki o słuszności nawet najmniej ważnych decyzji. Swoboda działania miała jednak wysoką cenę - jeśli coś pójdzie nie tak, polecą głowy tych, na których nieoczekiwanie spoczęła odpowiedzialność za miasto. Żaden dupochron ich nie ocali "
Jednak jak walczyć z czymś, co już nie żyje, a jednak się porusza? Dokąd uciekać, gdy świat ogarnia chaos?
"Tego wieczoru zanotowano wysyp przypadków po stokroć gorszej choroby. Moru, na który nauka nie znała na razie lekarstwa. Chorzy przechodzili dziwną metamorfozę. Przestawali odczuwać ból, zyskiwali niebywałą odporność, a zabicie ich graniczyło z cudem. Zarazić się tym świństwem można było piekielnie łatwo. Wystarczył bezpośredni kontakt z nosicielem. Jedno zadrapanie, jeden uraz, jedna kropla krwi albo innej wydzieliny."
Jeśli macie ochotę przenieść się w czasy głębokiego PRL-u, gdzie skorumpowane elity wysyłają żołnierzy i zdezorientowanych obywateli na pewną śmierć.
Jeśli nie boicie się stanąć oko w oko z zombie.
Jeśli razem z coraz mniej licznymi oddziałami wojsk i MO chcecie przymierzyć ulice Wrocławia, to ta historia jest właśnie dla was.
Jednak zanim przewrócicie kartki tej powieści zadajcie sobie pytanie - czy dacie radę dotrwać do końca apokalipsy?
Ja ze swojej strony gorąco polecam serię Szczury Wrocławia wszystkim wielbicielom adrenaliny, mocnych wrażeń i krwawych historii.