Biorąc tę książkę do ręki i nie znając tomu pierwszego (czego bardzo żałuję), spodziewałam się jakiejś humoreski, lekkiej powiastki o biednym mafioso, który tkwi uwięziony w programie świadka koronnego. Nie może samodzielnie niczego zrobić i za towarzysza ma jedynie suczkę Malavitę.
Nic bardziej mylnego.
Książka nie jest lekką powiastką. Owszem, są miejsca, w których się uśmiechałam, gdy Fred, tytułowy bohater, planował w wyobraźni kolejną zbrodnię. Lub gdy męczył się nad książką (bo został pisarzem). Już sama sytuacja, gdy nieczytający do tej pory dosłownie nic Fred nagle zaczyna pisać powieść. No powiedzcie sami - czyż to nie urocze?
Tu będzie dygresja - na studiach miałam wykładowcę, Rosjanina, który przyjechał z Moskwy wykładać współczesną literaturę rosyjską. No i zaczął nas pytać, czy to czytaliśmy, czy tamto - same najnowsze tytuły ostatnich lat, a my jak te gamonie z rozdziawionymi paszczami tylko kręciliśmy głowami (przecież dotychczas tłukliśmy rosyjską literaturę dziewiętnastowieczną, czego on chce, na Boga?!). Pan doktor podsumował wywiad z nami:
Чукча не читатель, Чукча писатель! (tłum. "Czukcza nie czyta cudzego, tylko pisze swoje!") Dodam tylko, że dla Rosjan Czukczowie są synonimem prymitywnego plemienia.
Koniec dygresji.
Tak to mi się skojarzyło z bohaterem powieści Benacquisty, Fredem - on niczego w zyciu nie przeczytał, ani jednej książki. Dopiero pod wpływem ironicznych komentarzy dzieci i żony wziął Moby Dicka i przeczytał. I nawet mi się podobało. Potem się zastanawiał, dlaczego nie zabierał sobie książek na długie godziny czekania, gdy musiał kogoś wyśledzić i zabić. Przecież nie nudziłby się tak śmiertelnie!
I taka to jest książka - pokazuje capo di tutti capi w krzywym zwierciadle, ale nie spłyca tematu. Porusza problemy natury moralnej - dlaczego niektórzy ludzie potrafią bez mrugnięcia okiem zabić i wrócić do domu jakby nigdy nic i spokojnie spać i dalej funkcjonować? Skąd się bierze takie znieczulenie na krzywdę, skąd przekonanie, że cel uświęca środki, skąd egoizm mafiosów, przekonanych, ze należy im się wszystko, czego zapragną. I muszę tu dodać, żeby wszystko było jasne - nasz bohater nie został ukazany jako biedny, uwięziony, wciąż pilnowany, nawrócony, skruszony gangster. Bo on wcale nie uważał, że źle robił. Nie żałował niczego, no może tylko tego, że w końcu go złapali.
Książka mi się spodobała do tego stopnia, że poszukam pierwszego tomu, musi być ciekawy, pewnie jest o tym, jak Fred zaczyna być świadkiem koronnym. Podejrzewam, że może pojawić się tom 3, ponieważ kilka spraw należy dopowiedzieć, nie wszystko jest skończone.
W każdym razie polecam.