„Zmiana świateł” Marcina Popielarskiego to najbardziej specyficzna pozycja, po jaką dane mi było sięgnąć. W książce odnajdujemy trzy opowiadania, z zakresu różnych gatunków, opowiadających trzy różne historie, które zabierają czytelnika w niesamowitą podróż po ciemnych zakamarkach ludzkiej natury i duszy.
1. „Apteka” przedstawia historię dwóch mężczyzn o przezwiskach Pietrucha i Wiśnia. Pietrucha zleca kumplowi odnalezienie pewnej dziewczyny, w zamian za dobre papierosy. Mężczyźni choć z pozoru nie pałają do siebie wielką sympatią, łączy ich cel. Gdy dziewczyna zostaje namierzona, oboje ruszają do Mordoru, z planem uprowadzenia jej. Po drodze napotykają jednak wiele trudności, które autor owinął niesamowitym poczuciem czarnego humoru. Dodatkowym uatrakcyjnieniem fabuły są nie tylko zabawne teksty bohaterów, ale również toczona przez nich gra, w której pojawiają się ciekawe teksty z filmów, które wypowiadane przez jednego – odgadywane są przez drugiego z mężczyzn. Do czego potrzebna jest bohaterowi dziewczyna? Dokąd tak naprawdę zmierza? Jak poradzi sobie z trudnościami i niebezpieczeństwami czyhającymi na każdym kroku? Kim są Mordziaści? I wreszcie, czy wyprawa zakończy się sukcesem? Jedno jest pewne, zakończenie potrafi nieźle zaskoczyć.
2. „Tropiciele” to historia tajemniczego Geskaara, który powraca do swojej rodzinnej miejscowości, z której przed laty musiał odejść. Mężczyzna pojawiając się, budzi zaciekawienie tych, którzy go nie znają i podejrzliwość wśród tych, którzy go kiedyś znali. Dlaczego wrócił? Czy cel jego podróży ma wydźwięk dobra, czy zła? Autor prowadzi grę, w której czytelnik do samego końca nie zna prawdziwych intencji Geeskara. W tej historii nic bowiem nie jest oczywiste i takie jakim mogłoby się z pozoru wydawać.
3. „Zmiana świateł” to ostatnia historia, której bohaterem jest Adam – człowiek, do którego od samego początku jakoś nie pała się sympatią, a przynajmniej ja postrzegałam go jako niesympatycznego gbura, wiecznie niezadowolonego z życia i z tego co ma. Autor w przewrotny sposób pokazuje, że niezadowalające życie zawsze może się zmienić, lecz nie zawsze musi być to zmiana na lepsze. Taki ogląd rzeczywistości pozwala zrozumieć, że zawsze może być w życiu gorzej, bowiem nie znamy dnia ani godziny, gdy nasz los odmieni się na zawsze. Czytając tą opowieść, naprawdę cieszyłam się, że jestem w tym miejscu, w którym jestem i zrozumiałam, że naprawdę czasami nie ma co narzekać. Czy narzekacie czasami na poniedziałek? Cóż zatem ma powiedzieć główny bohater, którego typowy z pozoru poniedziałkowy poranek nagle zamienia się w walkę o życie? Czy Adam wygra tą walkę? Co tak właściwie się wydarzyło i jakie będą tego skutki?
Historie podobały mi się dokładnie w takiej kolejności, w jakiej zostały zamieszczone w książce, a więc najbardziej do gustu przypadł mi tytuł numer jeden. Odwołując się natomiast do całości – po raz pierwszy czytałam coś, co choć przerażało, to jednocześnie wywoływało śmiech. Bardzo podobały mi się zabawne, pełne czarnego humoru teksty, jakimi posługiwali się bohaterowie. Czasami musiałam wręcz podzielić się niektórymi cytatami z przyjaciółmi. Autor bardzo dobrze oddał klimat panujący w każdej opowieści, dzięki czemu czytelnik z łatwością mógł sobie wszystko dokładnie wyobrazić. Z całą pewnością na długo zapamiętam tą pozycję.