Czy zastanawialiście się kiedyś, co mogłoby powstać gdyby ktoś pokusił się o połączenie wspaniałej trylogii Tolkiena, z serią Paoliniego? Takie właśnie porównania nachodziły mnie w trakcie czytania pierwszego tomu Kronik Świata Wynurzonego, pt. Nihal z Krainy Wiatru, młodej włoskiej pisarki – Licia Troisi. Należy również wspomnieć, że to właśnie od tej trylogii rozpoczęła się przygoda autorki z pisarstwem.
Nihal to ostatni żyjący Pół-elf o granatowych włosach i fioletowych oczach, przez całe swoje życie wychowywała się wśród ludzi nie wiedząc nic o swoim pochodzeniu oraz dziedzictwie. Człowiek, którego uważała za ojca był kowalem w wieży Salazar. To właśnie dzięki niemu dziewczyna pokochała miecze i walkę, a jej największym marzeniem, od zawsze, było zostać wojowniczką. Pragnie wstąpić do Akademii Jeźdźców Smoka, ale to nie jest takie proste. Zwłaszcza, że nigdy nie było wśród nich kobiet. Jednak Nihal nie ma zamiaru się poddać, nie po tym co przeżyła z powodu okrucieństwa Tyrana. W obranej drodze wspiera ją jedyny przyjaciel – młody czarodziej Sennar. Razem z nim dziewczyna pobierała nauki u jednej z największych czarodziejek Świata Wynurzonego – Seony, aby następnie wyruszyć do Krainy Słońca. Jakie przygody na nich czekają? Czy Nihal uda się dopiąć swojego?
Jak już wspominałam na początku, fabuła jest przede wszystkim oparta na elementach zaczerpniętych od J.R.R. Tolkiena, zwłaszcza fakt, że Tyran pragnie zapanować nad całym Światem Wynurzonym, ma na swoich usługach Faminów, eksperymentuje z tworzeniem nowego gatunku swoich sług oraz rezyduje w wieży wybudowanej w samym centrum Świata Wynurzonego. Brzmi znajomo? Bo dla mnie tak i to bardzo. Co do porównania z serią Christophera Paoliniego, to również jest ich kilka. W oczy rzuca się przede wszystkim, a właściwie to rzucają jeźdźcy smoka i wszystko co się z nimi wiąże. Kolejnym jest sam wygląd Faminów, tak bardzo zbieżny z Urgaliami, których mogliśmy poznać w Eragonie. Szczerze mówią, to nie bardzo wiem czy zaliczyć to na plus, czy na minus tej powieści. Prawdą jest, że Licia Troisi oparła się w dużej mierze na tych schematach, ale mimo wszystko połączyła je w naprawdę spójną i ciekawą całość. Fabuła zyskuje również dzięki światu, w którym rozgrywają się wszystkie wydarzenia. Trzeba przyznać, że autorka ma „smykałkę” do powoływania do życia nietuzinkowych i niepowtarzalnych światów i za to należy się ogromny plus, także w przypadku Nihal z Krainy Wiatru. Jednak po raz kolejny muszę się przyczepić do tego, iż w większości, autorka pominęła wiele istotnych szczegółów, które rozbudowane mogłyby dodać powieści „kolorów”.
Na uwagę zasługują bohaterowie, według mnie w „tej materii” autorka przyłożyła się od początku do końca. Licia Troisi postawiła na realność, ponieważ żadna z postaci jaką spotykamy w powieści nie jest wyidealizowana. Można powiedzieć, że jest wręcz odwrotnie, pisarka podkreśla ich mroczniejsze strony, które mają swoje uzasadnienie w przeszłości każdego z nich. Są naprawdę doskonale dopracowaniu i to do tego stopnia, że można odnieść wrażenie jakby żyły własnym życiem.
Podsumowując. Nihal z Krainy Wiatrów to dość ciekawa i wciągająca powieść, która pozwala czytelnikowi na chwilę odprężenia w trakcie lektury. Jednak to czy sięgniecie po nią czy też nie, zostawiam już pod waszą rozwagę.