Nikczemne historie to zbiór dwunastu opowiadań, które w mianowniku mają jedno i to samo: nikczemność. Nikczemność, niegodziwość, bezwzględność i zło, które mogą powstać w każdym czasie w każdym miejscu i w każdym człowieku to podstawowe tematy poruszane przez Monikę Piątkowską.
Autorka umiejscawia akcję opowiadań w różnych miastach, najczęściej w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku a bohaterami czyni przeróżnych ludzi, pochodzących ze wszystkich grup społecznych.
Bohaterowie postępują źle a motywacja ich czynów jest różna, albo źle pojmowane poczucie sprawiedliwości albo zemsta, albo tak naprawdę brak jest jakiejkolwiek motywacji. Postępowanie bohaterów często zastanawia, zmusza do zastanowienia się nad samą istotą nikczemności, nad złem. Tym bardziej, że wielokrotnie bijące ze stron tej powieści zło różni się od tego, jak się tradycyjnie je postrzega. Nie wszystko też jest proste i wyraźne, czasem finał opowiadania jest inny, niż by się czytelnikowi mogło wydawać, czasem pozornie nikczemność wcale tak naprawdę nią nie jest.
Autorka prezentuje wiele odmiennych historii, za każdym razem zaskakuje czymś innym, nie powiela schematu czy pomysłu. Są to opowiadania według mnie przedziwne. Nie tylko w swojej treści – często musiałam dłużej zastanowić się nad sensem danego opowiadania, nad jego treścią i przekazem. Ale również dziwne pod względem emocji, jakie wywołują. Często bowiem najpierw trzeba odpowiednio się zdystansować do tego, co czytamy by móc lepiej pojąć sens opisywanych wydarzeń. Jest tu wieloznaczność i każdy opisywane wydarzenia może interpretować w inny sposób. Należy czytać między wierszami, odnaleźć ukryty sens. A potem odwołać się do swojego sumienia, by zrozumieć człowieka i mroczną stronę jego natury.
Najbardziej podobało mi się opowiadanie Bezimienna, Warszawa 1897 i Historia nie istnieje. To proza trudna, przyznaję, zaskoczyła mnie choć nie zachwyciła.
„Milczałem więc, bo to najlepsza forma rozmowy, w istocie każdy, kto rozpoczyna dialog, oczekuje od partnera ciszy. Potrafimy bowiem w całości zapełnić ją sobą, wszyscy jesteśmy próżni i wszyscy uważamy, że lustro, w którym ugrzęźliśmy, jest za ciasne.”
„człowiek przeżywając życie, nie wie w istocie, co przeżywa, potrzebuje czasu albo tragedii, by ujrzeć prawdę minionych wydarzeń i rozpoznać ich sens. Prosto rzecz ujmując, dopiero po czasie wiemy, czy przyjemne spotkanie w istocie takie było, czas potrzebny jest, by mogły ujawnić się konsekwencje tego spotkania, niekiedy i po to, byśmy mogli przejrzeć samych siebie i nasze zdradzieckie prawdy.”