„Harry Potter i komnata tajemnic” – Dobry tytuł książki to większa podstawa sukcesu, jak mówią nam uznani literaci, którzy już na swoim koncie mają pewien dorobek. Musi przyciągać czytelnika, rozgrzewać wyobraźnię i powodować ciekawość, która sprawi, że zakupi dany tytuł. Pani J.K Rowling tą technikę( moim skromnym zdaniem) ma już wyrobioną w pewnym wyższym stopniu. Czyż nie przyciągnie nas( zanim była sławna i rozchwytywana oczywiście) pozycja o tytule "Komnata tajemnic"? W tym tytule kryje się zagadka, przygoda, jakieś utajone zło… jeśli tak go rozpracowujemy to mamy rację. W trakcie drugiego roku nauki Harry’ego czekają spore kłopoty związane między innymi z pewną zdolnością, którą posiada, a która zdecydowanie budzi grozę – chłopiec umie posługiwać się mową węży! A co znajduje się w godle Slytherinu?
Oprócz dużej dawki adrenaliny spowodowanej pojawieniem się starego Forda Anglii oraz gigantycznych pająków,pojawiają się również tematy dające do myślenia.
W magiczny sposób J.K Rowling przez całą książkę mówi nam o problemie rasizmu i nierównego traktowania wszystkich istot.
Ukazuje nam tutaj haniebne zachowanie w stosunku do mojego ulubieńca Zgredka - jego właściciele traktują go jak popychadło, jest gosposią, kucharzem i stworzeniem do bicia. Nie kojarzy nam się to z czymś?
Problem rasizmu polega oczywiście na chorej mani czarodziejów czystej krwi - dalsze rozwinięcie tego problemu pojawia się w kolejnych częściach przygód chłopca - szczególnie siódmej.
Mianowicie Rowling pokazuje nam jak zachowuje się wiele starych czarodziejskich rodów w stosunku mugolaków - czyli czarodziei urodzonych w rodzinie nie-magicznej. Rody te z chęcią pozbyły by się jak to brzydko określił Draco Malfoy "szlam", zabraliby im różdżki, tym którzy nie trafili jeszcze do Hogwartu nie powiadamiali by w ogóle o tym, że mają jakieś moce. Myślenie takie zaczął wprowadzać w czyn jeden z założycieli Szkoły Magii i Czarodziejstwa, Salazar Slytherin. Pragnął on nauczać tylko czarodziei czystej krwi( czyli urodzonych w całkowicie magicznych rodzinach). Dlatego też do domu, którego jest patronem należą tylko i wyłącznie takie persony - znane z wyniosłości, złego zachowania i tępoty( wyjątek to Severus Snape i sam Voldemort, któremu głupoty zarzucić nie można).
Z Salazarem nie zgadzała się reszta założycieli, więc wężousty postanowił, że na własną rękę oczyści Hogwart z jego zdaniem, dzieci niegodnych nauki magii. Teraz zło, które powołał, aby tego dokonać, legendarny potwór zostaje wyrwany ze snu, przez potomka Slytherinu i działa. A jego techniki są okrutne. Każdy podejrzewa głównego bohatera ponieważ, potrafi porozumiewać się z wężami tak jak patron ślizgonów. Sam Harry zaczyna w to wierzyć, gdyż jak pamiętamy z pierwszego tomu, Tiara Przydziału chciała go umieścić w domu, w którym znajduje się pełno jego wrogów... kto tak naprawdę jest potomkiem Slytherina? Kto jest na tyle sprytny i inteligentny żeby odkryć jego tajemnicę? Odpowiedź może być prostsza niż się wydaje.
Albus Dumbledore - Richard Harris
Oprócz tego na chłopca spadają inne problemy - dowiaduje się dlaczego Hagrida wyrzucili ze szkoły i choć jest to wyjaśnienie nieprawdopodobne wstrząsa fantastyczną trójką(Harry, Ron, Hermiona), która za wszelką cenę stara się dojść do prawdy. Chłopiec słyszy głosy wydobywające się ze ściany, a gdy za nimi podąża napotyka na swej drodze ofiary potwora... czy Dumbledore uwierzy, że to nie jego wina, że to nie on jest sprawcą petryfikacji?
Kolejną niedogodnością jest pojawienie się nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, który bardzo lubi Harry'ego pouczać w pewnych kwestiach, nie interesujących chłopca...
Rowling konsekwentnie pobudza naszą wyobraźnię, rozbudowuje akcję, daje do myślenia. Postacie, które tworzy nabierają charakteru, stają się co raz bardziej realne. Oczywiście w tym tomie występuje jeszcze rozdźwięk baśniowy na totalnie dobrych i obłudnie złych bohaterów, ale pojawia się w nich co raz więcej sprzecznych cech, niedomówień, pogłosek, które budują w naszej wyobraźni inny obraz całości. autorka malutkimi krokami wprowadza nas w trzeci tom, w którym zacznie na grandę kształtować postawy bohaterów.
W tej części mamy jeszcze do czynienia z dziećmi, które chcąc nie chcąc pakują się w kłopoty, jednak są to dzieci nacechowane ciekawością, dorosłą odpowiedzialnością za losy innych, niespotykaną odwagą i wytrwałością - co tak bardzo odróżnia ich od prawdziwych ludzi, pełnych wad.
Rowling potrafi pisać językiem, który potrafi zaciekawić spragnione ruchu dzieci, w taki sposób, że siadają przy czytającym i słuchają w skupieniu, spijając każde zdanie jak najsmaczniejszego szejka.
Książkę czyta się szybko, przyjemnie, nie powiewa nam tutaj nudą, jak na początku "Harry' ego Pottera i Kamienia filozoficznego". Wręcz przeciwnie od samego początku coś się dzieje, a to skrzat domowy, a to latające auto, mała bójka w "Esach i Floresach" ( szkoda, że nie pokazana w filmie). Jednym zdaniem: pełen pakiet dla spragnionej wyobraźni.
Ocena: 6
P.S:
Na końcu polskiego wydania został umieszczony Słowniczek dla dociekliwych, jak dla mnie bardzo mądry pomysł. Gdy byłam młodsza, jeszcze w podstawówce, sama sobie taki stworzyłam na podstawie tego z Harry'ego utrwalając swoją wiedzę o młodym czarodzieju i otaczającym go fascynującym świecie - wspaniałe ćwiczenie dla jeszcze nie wyćwiczonej w pisaniu ręki oraz głowy, która nie tworzy zbyt logicznych zdań;)