Jest jakaś książka, która w ostatnim czasie, mocno was zirytowała? U mnie było to niestety „W blasku dnia”. Jednak zanim zacznę narzekać, to o czym jest ta książka?
Jest to drugi tom serii Alter Ego. W towarzystwie Niny cały czas kręci się Kordian, nawet pracują w jednej firmie. Oboje mają się ku sobie, jednak mimo to kobieta postanawia uwieść innego swojego współpracownika. Wszystko zmienia się, gdy Nina i Kordian trafiają do Szczecina, nawiązują tam nić przyjaźni. Po powrocie jednak mężczyzna zaprasza Ninę do swojej pracowni malarskiej i pokazuje obrazy, na których znajduje się właśnie ona.
Wiecie, gdyby był to zwykły romans, to ponarzekałabym na podwójne standardy bohaterki, byłoby mi prawdopodobnie momentami żal Kordiana i zajęłabym się kolejną książką. Jednak tutaj autorka postanowiła wykorzystać motywy ocierające się o fantastykę i kurcze mam wrażenie, że się pogubiła, albo przeceniła swoją wyobraźnię. Dlaczego? Już śpieszę z tłumaczeniem. Od początku wiemy, że Nina jest czarownicą. Tylko problem z tym, że jak na to, że nią jest ma wyjątkowo mało mocy. Właściwie jedyne co może zrobić, to nakłanianie mężczyzn, żeby jej pożądali i poznawanie ich myśli. Z tego w sumie też specjalnie nie korzysta. I ot właściwie jest to niemalże cała magia w tej książce.
A nie, jeszcze są sny. Już w pierwszym tomie dowiadujemy się, że Nina widziała Kordiana w swoich snach. Tylko, że po przeczytaniu drugiej części dalej nie wiem skąd one się wzięły. Autorka nie zaprezentowała nam żadnego powodu, przez który kobieta je ma. Może dlatego, że jest czarownicą? Nie wiem i chyba już się nie dowiem, a szkoda, bo liczyłam, że ten wątek zostanie bardziej rozwinięty i doczekam się odpowiedzi.
Mam wrażenie, że w tej książce wszystkie motywy są dotknięte. Zarówno magia, jak i sny niby są, ale właściwie niewiele z nich wynika.
Gdybym w tym wszystkim chociaż polubiła któregoś z głównych bohaterów… ale nie, nie doszło do tego. Nina wkurzała mnie tym, że jej wolno kogoś wykorzystać, czy o czymś nie powiedzieć. Kobieta znajduje zawsze wytłumaczenie dla swojego zachowania. Jednak, gdy druga osoba (a już najlepiej mężczyzna) robi jej to samo, to od razu uważa, że jest tą pokrzywdzoną i najbiedniejszą. Bardzo nie lubię takiego zachowania i skutecznie mnie ono zniechęca. Za to Kordian był dla mnie zbyt idealny i mam wrażenie, że niebezpiecznie szło to w stronę uległości.
W sumie jest mi smutno, że ta książka tak mnie zawiodła. O ile część obyczajowa jest jeszcze całkiem zjadliwa (mimo tego, że nie lubię głównych bohaterów), tak część magiczna niemalże nie istnieje. Plus jest taki, że tę powieść czyta się szybko i jest napisana dość prostym językiem.
Z tego co widziałam, to autorka napisała już wiele książek właśnie z gatunku tych obyczajowych. Może dobrym pomysłem byłoby zostanie właśnie przy takich historiach?
Tak czy inaczej mnie ta książka nie przypadła do gustu, a szkoda, bo uważam, że ta tematyka ma potencjał. Ze swojej strony raczej nie polecam wam sięgać po ten tom, ale kto wie, może komuś z was to się on spodoba.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.