„Drżenie” to pierwszy tom rozpoczynający trylogię pod tytułem „Wilkołaki z Mercy Falls”, amerykańskiej autorki Maggie Stiefvater.
Grace jako mała dziewczynka została zaatakowana przez wygłodniałe wilki, które ściągnęły ja z huśtawki na podwórku i zaciągnęły głęboko w las. Jednak udało się jej ujść z życiem, a to dzięki obronie jednego z wilków. Grace zapamiętała jedynie jego oczy: żółto – złote; oraz nieodparte wrażenie przynależności do niego, które odczuła po dotyku jego pyska na swej dłoni i policzku.
Jednak właściwa historia zaczyna się sześć lat później gdy Grace jest już nastolatką, fascynującą się wilkami, a zwłaszcza jednym, który pojawia się zawsze na skraju podwórka gdy tylko na dworze zaczyna robić się zimno. Dziewczyna nie przypuszcza, że nie są to zwykłe wilki.
Pewnego dnia okazuje się, że jeden ze szkolnych kolegów Grace – Jack Culpeper; został zaatakowany przez wilki ze skutkiem śmiertelnym. Gdyby tego było mało, to w tajemniczych okolicznościach jego zwłoki znikają z kostnicy. Mieszkańcy Mercy Falls postanawiają zrobić obławę na sforę i znacznie przetrzebić jej szeregi. Wtedy Grace dowiaduje się, że są to tak naprawdę wilkołaki, a „swojego” wilka znajduje na swoim tarasie już w ludzkiej postaci. Sam, bo tak ma na imię, opowiada dziewczynie wiele ze swojego życia i tłumaczy jak przebiega zamiana w wilka. Oboje zaczynają zdawać sobie sprawę, że już od dawna są w sobie zakochani. Rozpoczynają nierówną walkę, ze zbliżającą się zimą, aby jak najdłużej utrzymać Sama w ludzkiej postaci. Czy im się uda? Jakie zakończenie szykuje dla nas autorka? Przekonajcie się sami.
Muszę powiedzieć, że do tej pory wilkołaki kojarzyły mi się ze „Zmierzchem”, gdzie młodzi mężczyźni zmieniali się gdy w pobliżu były wampiry; z „Harrym Potterem” w którym mieliśmy do czynienia z kombinacją pełnia księżyca równa się przemianie, oraz z filmową serią pt. „Underworld” gdzie wilkołactwo było dziedziczne i stałe. Natomiast Pani Stiefvater ukazała nam wilkołaki w zupełnie innym świetle, ponieważ najpierw trzeba było zostać ugryzionym przez osobnika z tego gatunku, następnie przychodził okres rozprzestrzeniania się wilkołactwa w całym organizmie, co upodobniło się do ciężkiej grypy. Natomiast do całkowitej transformacji dochodziło gdy na dworze nastawały mrozy. Powrót do ludzkiej postaci możliwy jest dopiero w momencie gdy nastają ciepłe wiosenne dni. Z każdą transformacją potrzeba coraz gorętszych dni, aby na nowo stać się człowiekiem, natomiast przemiana w wilka może odbyć się nawet z powodu lekkiego ochłodzenia, aby w końcu całkowicie pozostać w zwierzęcej postaci.
W „Drżeniu” mamy do czynienia z narracja pierwszoosobową, którą tym razem prowadzi zarówno Grace jak i Sam. Wspominam o tym, ponieważ zazwyczaj w książkach z gatunku romansów paranormalnych spotykałam się jedynie z kobiecą narracją. Przedstawienie wydarzeń z męskiego punktu widzenia jest nie tylko czymś nowym, ale także i świeżym. Mamy możliwość poznać również uczucia Sama i jego spojrzenie na te same sprawy, które rozpatruje Grace. Sprawia to, że fabuła jest jeszcze ciekawsza.
Co do bohaterów, to Pani Stefvater zaserwowała nam w „Drżeniu” spory wachlarz różnorodnych charakterów od słodkiego romantyka do mściwej i zazdrośnicy. Chociaż niektóre z postaci zostały ukazane tylko pobieżnie, to bez problemu można wyrobić sobie o nich zdanie. Dodatkowo żadnej z nich nie nazwałabym płytkiej, nawet Isabel czy Shelby.
Podsumowując. Historia przedstawiona jest w naprawdę ciekawy i urzekający sposób. Może akcja powieści nie jest najszybsza, ale ma kilka mocnych momentów, które sprawiają, ze mamy rumieńce ze zdenerwowania. Język powieści jest plastyczny i zwięzły, więc nie ma żadnych trudności ze zrozumieniem tekstu, a po za tym czyta się go bardzo szybko.
Komu poleciłabym książkę? Każdemu kto lubi nieskomplikowane historie o miłości ze sporą tajemnicą w tle. Wydaje mi się, że nie ma tu także żadnych ograniczeń wiekowych. Powieść mogą czytać zarówno nastolatki jak i starsi czytelnicy.