Męski obowiązek recenzja

Na ogół nie jestem fanką erotyków i tym podobnych książek, jednakże w momencie kiedy w opisie powieści pojawia się choćby słowo na temat zagadek, które na swojej drodze spotyka główna bohaterka, zapominam o swojej romansowej niechęci i biorę się za czytanie. Jak się okazuje mój pośpiech i nieprzemyślane decyzje stają się dla mnie zgubne do tego stopnia, że nie jestem nawet w stanie obrócić w żart tego co dzieje się przed moimi oczami.

Możliwe, że zbyt surowo oceniłam kolejną nowość na rynku wydawniczym, jednakże przy ilości książek, które czytam, nie jestem w stanie zrobić inaczej. Naprawdę rzadko porzucam czytanie danej pozycji, ponieważ staram się dać szansę wszystkich książkom i nie skreślać ich zbyt szybko za pewne niedociągnięcia. Nie ukrywam, że "Męskiemu obowiązkowi" dawałam kilka szans, co ostatecznie skończyło się porzuceniem książki w połowie lektury.

Nie przemówiła do mnie ta historia tak naprawdę w żaden sposób. Jedyne co z niej zapamiętałam to fakt, że główna bohaterka była okropną ciamajdą, która co kilka stron wpadała w tarapaty, z których niezmiennie ratował ją, pojawiający się znikąd leśniczy. To naprawdę byłabym w stanie jeszcze przełknąć. Wybaczcie mi moją bezpośredniość, ale czytanie "Męskiego obowiązku" porzuciłam zaraz po scenie łóżkowej, w której zabrzmiało zdanie "Wydał komendę: Jagoda dochodź". Wszystko, co mogło, chyba w tamtym momencie mi opadło, włącznie z samą książką i zapałem do dalszej lektury. Czy naprawdę tak to wygląda, czy po raz kolejny musimy spotykać się w literaturze z tak prymitywnym przedstawieniem scen łóżkowych? Zdecydowanie po czymś takim wcale się sobie nie dziwię, że szerokim łukiem omijam tego rodzaju powieści.

Może zbyt ostro oceniłam książkę Angeli Węckiej, przyznaję, że nie poznałam jej zakończenia, ale raczej nie przełamię się, aby ją dokończyć. Na przyszłość radzę jednak staranniej dobierać opisy świadczące o treści książki, ponieważ pomyłka może okazać się gorzkim rozczarowaniem, tak jak stało się to w moim przypadku.