Liczby pomagają opisać to co nas otacza. Dzięki nim możemy określić, ile czego jest, albo stworzyć obrazowe porównanie. Właśnie w takim kontekście przedstawia świat Clive Gifford w publikacji „Szokujące liczby”. Jest to zbiór ciekawostek, w których kontekst ilościowy, czy też wielkościowy „gra pierwsze skrzypce”.
Z jakich dziedzin fakty prezentuje autor? Mamy tu lekki miszmasz, w którym dominują nauki przyrodnicze. Książkę otwiera krótka historia powstania życia na ziemi, która jest porównana do jednego roku. Następnie zaglądamy do naszych ust i poznajemy zamieszkujące je bakterie. Na kolejnych stronach znajdziemy ciekawostki na temat burz i piorunów, śmieci, złota, komarów i płetwali błękitnych, budowy smartfonów, nowych i już wymarłych gatunków zwierząt, szybkich samochodów, wycinki lasów tropikalnych, kontenerowców, topnienia lodowców. Takie zestawienie tematów ma swoje plusy i minusy. Ja wolałabym bardziej uporządkowaną publikację np. ”Szokujące liczby. Europa”, „Szokujące liczby. Zwierzęta”, aczkolwiek muszę przyznać, że studiowanie pozornie nieinteresującego nas tematu może sprawić, że się na niego otworzymy. Czy to co oferuje ta książka jest dla was interesujące? Oceńcie sami.
Widać, że Clive'owi Giffordowi bliskie są eko tematy, co generalnie pochwalam. Jednak chciałabym uwrażliwić autorów, aby nie straszyli dzieci. One dość mocno przeżywają to czego się dowiadują i to, że nie mają mocy, żeby ot tak zmienić świat. Zwierzęta morskie zabijane przez plastik, wielkie plamy śmieci, wymierające gatunki zwierząt, podnoszenie się poziomów mórz i powodzie – to są fakty, jednak można je przedstawić subtelnie, czego mi w publikacji zabrakło. W krótkich ciekawostkach nie ma miejsca na delikatność, przez co ich wydźwięk może być nieco przerażający.
„Szokujące liczby” dostaliśmy w prezencie. Szczerze mówiąc sama nie kupiłabym tej książki, bo dla mnie świat liczb jest – pomimo ich wymierności – abstrakcyjny, szczególnie kiedy mówimy o ogromnych wartościach. 39 bilionów bakterii? Wchodzimy w sferę, której ja nie jestem w stanie sobie wyobrazić, przez co zapomnę tę informację za 3, 2, 1... Już. Natomiast moim dzieciakom książka bardzo się spodobała, dzięki krótkiej formule ciekawostek. Akurat robiliśmy inhalację. Nie chciałam włączać bajek, bo niedługo mieliśmy wychodzić z domu, więc żeby jakoś zabawić dzieci zaczęłam czytać im pierwszą z brzegu książkę. Słuchali z wytrzeszczonymi oczami zadając dodatkowe pytania. M. słysząc o bilionach bakterii w jej buzi wykrzyknęła: „Matko z córką, to więcej niż 100”, a Junior trącał palcem rysunek człowieka trafionego przez piorun z radosnym „bzzzz”.
Myślę, że formuła krótkich informacji spodoba się „wiercipiętom”, jaką jest np. moja córka. Ona nie przepada za długimi wywodami, ale już „rzucona” w jej kierunku zwięzła ciekawostka może zwrócić jej uwagę. Ta książka była też lekcją dla mnie. Dzieci to odrębne istoty, które interesuje coś innego niż rodzica, które inaczej przyswajają informację. Muszę o tym pamiętać wybierając kolejne pozycje do ich biblioteczki.