"Ludzie często lekceważą to, że mogą kogoś zranić. Lubią zasłaniać się tym, że mają prawo wyrażać swoje zdanie i przez większość czasu uznają je za ważniejsze od czyjegoś dobrego samopoczucia. Co z tego, że kogoś skrzywdzą, skoro w swoim mniemaniu mówią tylko prawdę? Nie mogą się powstrzymać, bo po co?"
Do domu Maeve, na jakiś czas, wprowadza się przyjaciółka jej matki wraz ze swoim synem, który jednocześnie, jest jej największymi wrogiem. Shane, od dziecka kieruje w jej stronę różne przytyki, a niektóre z nich, zdecydowanie zbyt mocno wryły się w pamięć dziewczyny, dlatego też nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw. Lecz, jak się okazuje, przeprowadzka nie jest najgorszym, co w tamtym momencie życia ją spotyka. A to wszystko dlatego, że na jaw wychodzi pewna sytuacja, która nie należy do najprzyjemniejszych. Jak poradzi sobie z nią Mae? Czy relacja nastolatków ma szansę się rozwinąć?
TO BYŁO CUDOWNE! Przysięgam, że teraz pluję sobie w brodę za to, że zapomniałam o tej książce po siedmiu rozdziałach, które przeczytałam na Wattpadzie, ale na szczęście, mam okazję przeczytać tę historię w całości na papierze.
Maeve jest postacią, którą od samego początku polubiłam i widziałam, że w niektórych sprawach myślimy podobnie, przez co, doskonale ją rozumiałam. Na początku, miała zakrzywiony obraz siebie samej. Nie potrafiła ujrzeć tego, jak piękną i wartościową jest osobą, więc wspaniale było obserwować, jak z czasem nabiera pewności siebie i zaczyna dostrzegać to, czego wcześniej nie potrafiła.
Dużą rolę w zmianie podejścia dziewczyny odegrał nie kto inny jak Shane Campbell. Mimo tego, że początkowo jego zagrywki mnie troszkę denerwowały (bo do najlepszych nie należały👀) to wraz z kolejnymi rozdziałami, a w szczególności dzięki rozdziałom dodatkowym wszystko się wyjaśnia, a jego zachowanie jest całkowicie zrozumiałe. Kocham w nim to, że w każdej chwili był dla Mae wsparciem i nie pozwalał, by inni źle ją traktowali. Zdecydowanie dla Shane'a, szczęście dziewczyny jest ważniejsze niż swoje własne.
Dodatkowo czymś, co mnie urzekło, jest przyjaźń głównej bohaterki z Eve. Każdy zasługuje na taką osobę, która w każdej chwili stanie za tobą murem i będzie służyć pomocną dłonią.
Uwielbiam styl pisania Agaty, ponieważ czytając jej dzieła, gubi się poczucie czasu. ZCOC to giga luźna książka, ale nie brakuje jej niczego i z zainteresowaniem czytałam kolejne rozdziały, bo byłam ultra ciekawa, jak potoczą się sprawy między naszymi głównymi bohaterami. Zdecydowanie zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję!