Sceptycznie podchodzę do książek zdobywających różne nagrody i wyróżnienia literackie. Już wiele razy opinia kapituły okazywała się całkiem różna od mojej i niekiedy wręcz nie byłam w stanie przebrnąć przez wychwalane dzieło. "Kołysanka" to powieść uhonorowana w 2016 r. nagrodą Goncourtów, powieść, która z pewnością na nią zasłużyła. Jednak zastanawiam się, czy przyznając tej książce wyróżnienie, umotywowałabym to językiem narracji autorki czy też może podjętą przez nią problematyką społeczną i myślę, że to właśnie ten drugi aspekt przyczynia się do tego, że powieść Leili Slimani wciąga i robi wrażenie na czytelniku.
Język, którego pisarka używa jest prosty, suchy. Krótkie zdania opisujące wydarzenia zawsze w trzeciej osobie, mimo, że z perspektywy różnych bohaterów z pewnością wpływają na mroczny klimat całości i wydobywają na światło dzienne prawdę o nas samych, współczesnych ludziach, uwikłanych w codzienne sprawy. Uwikłanie to jednak niektórym potrafi wymknąć się spod kontroli, wciąż jednak skrywane pod pozorami normalności. Akcja "Kołysanki" rozgrywa się we Francji, z powodzeniem jednak kłopoty bohaterów można przenieść na każde inne podwórko. W tej książce nie chodzi o kwestie narodowościowe czy wyznaniowe, lecz o kruchość ludzkiej psychiki, nieobcą żadnej rasie, mogącą dotknąć każdego, niezależnie od wyznania czy klasy społecznej.
Młode małżeństwo Myriam i Paul wiodą spokojne życie pary z klasy średniej. W przytulnie urządzonym domu na świat przychodzą ich dzieci Mili i Adam. Paul goni za rozwojem swojej kariery, Myriam chciałaby również podjąć zawodową pracę, jako że była jedną z najzdolniejszych studentek prawa na roku. Postanawiają nająć do dzieci nianię, a ich staranny wybór pada na Louise, która wydaje się być wprost idealna. Wkrótce nie tylko mają pewność, że dzieci są pod dobrą opieką, ale i oni sami przenoszą ciężar utrzymania domu na poziomie na cichą i zawsze gotową do pomocy nianię. Jednak na każdym wizerunku musi pojawić się rysa. Ani Myriam i Paul nie są idealni, ani Louise nie pozbawiona jest skaz.
Opowieść Leili Sliman zostanie w pamięci czytelnika na długo, bo każe zastanowić się nad własnym życiem. Czy przypadkiem my też nie gonimy na co dzień za czymś, co w szerszej perspektywie wydaje się nie mieć aż tak wielkiego znaczenia. Książka zaczyna się od mocnego akcentu, by potem stać się chłodną analizą czynników, które doprowadziły do tragedii. Czegoś mi w niej zabrakło, ale jak na prozę francuską, która jest bardzo nierówna, plasuje się wśród tych lepszych pozycji. Godna polecenia i refleksji.