Susan Wiggs swoją pierwszą książkę napisała w wieku ośmiu lat. Od tamtego czasu jej warsztat się udoskonalił a sama autorka stała się ulubienicą czytelniczek na całym świecie. W wyniku tego uznania stała się trzykrotną laureatką nagrody RITA. Jej książki są tłumaczone na kilkanaście języków.
Znam dorobek literacki Susan Wiggs jedynie z recenzji innych czytelniczek i opisów wydawcy. Zawsze mnie one niezmiernie ciekawiły ale los a może przypadek nie pozwolił mi poznać jej książek osobiście. Dlatego gdy nadarzyła się okazja, by wziąć najnowszą powieść Susan Wiggs w ręce a co więcej przeczytać ją- bardzo się ucieszyłam.
Jessie Ryder to uznana i ceniona fotografka dzikiej i nieokiełznanej natury. Przemierzyła świat wzdłuż i wszerz. Doświadczyła urody przyrody, w miejscach niedostępnych dla zwykłego, szarego człowieka czy przypadkowego podróżnika. Jest żywym przykładem na to, że marzenia się spełniają. W niesamowity sposób łączy wykonywanie zawodu ze swoją pasją.
Jessie żyje chwilą, nie interesuje się przyszłością ani tym bardziej przeszłością. Notorycznie w podróży, z przypadkowymi kochankami, przyjaciółmi. Do czasu. Niepomyślna diagnoza, widmo ślepoty karzą jej przemyśleć swoje postępowanie.
Postanawia wrócić w rodzinne strony. Pierwszy i ostatni raz ujrzeć swoją córkę, którą przed szesnastoma laty oddała do adopcji, siostrze. Czy zmieni swoje życie? Naprawi błędy z przeszłości?
W pierwszej chwili wydaje się, że Jessie to bardzo egoistyczna postać, że liczą się dla niej tylko chwilowe przyjemności. Za nic nie można dopatrzeć się w niej znamion empatii, czułości, wrażliwości w końcu odpowiedzialności. Mylicie się.
Te wszystkie wymienione cechy, Jessie ukryła głęboko w sobie dawno, dawno temu. Trudne dzieciństwo, matka, która nie interesowała się swoim dziećmi co doprowadziło do ogromnej pustki w sercu, której Jess nie umiała zapełnić. Przygodni kochankowie, którzy mieli być panaceum na całe zło, powiększali i spychali ją w jeszcze większą nicość samotności.
Punktem zwrotnym okazuje się szokująca diagnoza lekarska. Dopiero wtedy uświadamia sobie, jakie błędy popełniła i co tak naprawdę jest w życiu ważne.
Pytanie tylko, czy z równym zaangażowaniem i samozaparciem przystąpi do naprawiania relacji z siostrą, szwagrem i przede wszystkim córką. Być może nagrodą za godne postępowanie będzie miłość?!
Te wszystkie stracone lata, na pewno jej tego nie ułatwią. Miło jednak było podążać śladem Jessie i kibicować jej w tej trudnej drodze. Udzielały mi się emocje bohaterki i często łapałam się na tym, że czytam z zapartym tchem i galopującym tętnem. Lubię kiedy książka wpływa na moje odczucia, kiedy losy postaci są dla mnie tak ważne, że nic wokół nie jest istotne.
Można powiedzieć, że "Zanim nadejdzie ciemność" pozwala nam zaobserwować przemianę, rozwój, dojrzewanie człowieka w obliczu jego osobistej katastrofy. Jak opada maska płytkiej osobowości i jak rośnie w siłę piękno dojrzałości.
Dla mnie "Zanim nadejdzie ciemność" to również specyficzne spojrzenie na trudy macierzyństwa tudzież tacierzyństwa. Dlaczego specyficzne? Bo jest to spojrzenie z kilku perspektyw. Obserwujemy zmagania samotnego ojca, relacje z dzieckiem przysposobionym czy przemyślenia kobiety, która oddała swoje dziecko. W jednej książce możemy poznać plusy i minusy każdej sytuacji, które możemy poznać, zgłębić i ocenić.
Susan Wiggs umiejętnie przekazuje i uświadamia czytelnikowi barwność i wszelkie odcienie ludzkiego życia. Tu szczęście przeplata się z rozpaczą, uśmiech miesza ze łzami a śmierć, paradoksalnie daje życie.
Autorka naszpikowała swoje postacie skrajnymi emocjami, które ewoluują i dają nam satysfakcję z ich poznawania i współodczuwania.
Zapraszam do zapoznania się z "Zanim nadejdzie ciemność" wszystkich smakoszy wielobarwnej i wielowątkowej powieści obyczajowej.