W dzisiejszych czasach jest wiele rzeczy, o których zwyczajnie nie chce się rozmawiać. Rzeczy te są spychane na drugi tor, zapominane, uznawane za takie, nad którymi możemy się zastanowić później. Jedną z takich spraw jest religia. Zastanów się teraz Drogi Czytelniku, jaka jest Twoja wiara? Nie myśl sobie, że będę Ci wypominać błędy, które popełniłeś. Nie, każdy z nas ma jakieś na swoim koncie. Ale co byś powiedział, gdyby karą za nie było ponowne ich doświadczanie, bez możliwości ich naprawy? Po prostu obserwacja i nakaz akceptacji tego wszystkiego, co zrobiłeś. Nie byłoby już tak ciekawie, czyż nie?
Właśnie w takiej sytuacji znalazła się Margot. Umarła, ale nie odeszła. Stała się własnym Aniołem Stróżem. Od teraz, jako Ruth będzie musiała stawić czoło wszystkim swoim błędom. Gdyby była przykładną obywatelką, przeciętną osobą wszystko byłoby w porządku. Margot jednak nie była święta za życia. Jej licznik grzechów przekroczył średnią już kiedy była nastolatką. Teraz ma cztery zadania odnośnie swojej podopiecznej: obserwować, chronić, rejestrować, kochać. Ani słowa o zmienianiu wydarzeń. Czy Ruth się to uda? Czy ocali siebie i swoich bliskich przed nieuchronnym losem?
„Niektórzy Aniołowie Stróże są wysyłani na ziemię po to, aby strzegli swojego rodzeństwa, swoich dzieci i osób, które były im bliskie za życia. Ja wróciłam do Margot. Do samej siebie.”
Akcja książki dzieje się w trzech, jakże malowniczych miejscach: Anglii, USA, a dokładniej w Nowym Jorku oraz w Australii. Opowieść tą czytamy z punktu widzenia Ruth. Dzięki temu widzimy, jaką była osobą w przeszłości, a jaką stała się teraz. Nie mogę nic zarzucić stylowi pisania pani Jess-Cooke. Język jest przystępny dla każdego. Z łatwością możemy się wciągnąć w fabułę. Ani przez moment nie miałam ochoty odłożyć książki na bok. Nie miałam też uczucia, że jeżeli w tej chwili nie przeczytam do końca, to zwariuję, ale było tak z jednego zasadniczego powodu. Otóż "Zawsze przy mnie stój", to książka nad którą trzeba się zastanowić. Przetrawić wszystkie informacje, pozwolić, aby wydarzenia w niej zawarte na Ciebie wpłynęły. A na to wszystko potrzeba czasu. Połknięcie jej w jeden dzień byłoby grzechem. Śmiem nawet twierdzić, że w pełni nie dotarłaby do naszych umysłów, gdy ktoś tak zrobił.
Bardzo trudnym zadaniem jest scharakteryzowanie głównych bohaterek - Margot i Ruth. To swego rodzaju jedna osoba w dwóch ciałach. Ruth jest dojrzalszą wersją Margot. Przeżyła swoje życie i teraz pomaga je przeżyć swojemu wcześniejszemu wcieleniu. Nieraz ma ochotę zainterweniować, wie bowiem, co będzie konsekwencją danych wyborów. Teraz, gdyby mogła pokierowałaby swoim życiem inaczej. Kto z nas nigdy nie czuł czegoś takiego? Nie miał ochoty cofnąć czasu i zmienić przeszłości? Chyba każdy czegoś takiego doświadczył, dlatego łatwiej nam zrozumieć, w jak trudnej sytuacji była Ruth. Margot - "wersja Ruth sprzed lat" jest tą, która popełnia błędy. Korzysta z życia, jak tylko się da i ma na swoim koncie bardzo wiele win. Wszyscy jednak zapominają, że nie miała łatwego dzieciństwa. Przeszła więcej niż dziesięciu zwykłych ludzi razem wziętych. Nie chce się teraz odegrać, po prostu to, co przeszła odcisnęło w jej dorosłym życiu swoje piętno. Obie bohaterki bardzo polubiłam. Staram się je zrozumieć i wczuć w ich sytuacje. Mimo że nieraz mnie denerwowały, a moje wybory różniłyby się od ich, to i tak zapadną mi w pamięci na długo.
„Jest tutaj kilkoro złych ludzi, tego możesz być pewna. Źli ludzie są wszędzie. Może to nawet lepiej, że spotkasz ich już teraz. Wierz mi, im wcześniej nauczysz się nie cierpieć przez głupców, tym lepiej.”
"Zawsze przy mnie stój" to książka, z której da się wyciągnąć nie jeden wniosek. Każdy z momentów daje przesłanie, o którym nie chcemy zapominać. Ani w jednej chwili, nie miałam wrażenia, że to jakiś duchowy przewodnik, czego można by się spodziewać, po tylu mądrościach. Ta książka daje do myślenia, jednak robi to w tak subtelny sposób, że można to uznać za mistrzostwo. Po jej lekturze chcę zapamiętać jedną, ważną rzecz: mianowicie, że nikt z nas nie jest sam, nawet w momentach największej samotności, ktoś z nami jest i nad nami czuwa. Jest to pozycja pełna pocieszenia dla ludzi, wypełniona ciepłem, ale też nie pozbawiona zwrotów akcji i momentów pełnych napięcia i wyczekiwania, co przyniesie następna strona. Jednym słowem: arcydzieło.
Okładka książki jest prosta, ale jakże hipnotyzująca. Niebieskie tło, oplatające dziewczynkę, o białej skórze i ciemnych włosach. Dziewczynkę, która patrzy na Ciebie, tak, jakby Cię o coś prosiła. A gdy odwzajemniasz spojrzenie, wiesz, że nie mógłbyś jej niczego odmówić. Całość genialnie dopasowana, do tematyki książki według mnie.
Już dawno żadna książka nie wywarła na mnie take wrażenia. Wszystko tam jest takie, jak być powinno. Książka daje nam do myślenia i skłania do zastanowienia się nad swoim życiem. Nie mogłabym Wam jej nie polecić. Jeżeli chcecie, powiem to wprost: zróbcie wszystko, aby ją przeczytać. Watro, a nawet trzeba się z nią zapoznać!