Drogi Agathy i Sophii się rozchodzą. Zakończenie baśni zostało wybrane. Sophie ma jednak wątpliwości, czy wybrała dobrze. Nie jest pewna, czy powinna trwać u boku Dyrektora Akademii, chociaż to z nim wybrała zakończenie. Rafał chce, aby została jego królową. Teoretycznie dziewczyna ma wszystko to, o czym marzyła. Piękne stroje, wyśmienite potrawy, wszelkie wygody. Mimo to nie jest pewna swojej decyzji. Agatha z kolei wraca do Galwadonu, aby wieść szczęśliwe życie u boku Tedrosa. Niestety to życie dalekie jest od ideału, bo młodzi ciągle się kłócą, do tego dochodzi matka bohaterki, z którą wspólne życie wcale nie jest łatwe, a także fakt, że Agathę uznano za wiedźmę i teraz cały Galwadon pragnie spalić ją na stosie. Agatha z Tedrosem wracają w końcu do Akademii, jednak nie jest to już ta sama Akademia, którą znali. Znów będą musieli zanurzyć się w baśni i narazić na liczne niebezpieczeństwa. Muszą odszukać Sophię i do czegoś ją namówić, co nie będzie łatwe. Czy im się uda? Jakie tym razem będzie zakończenie ich baśni?
Ostatecznie Dobro i Zło to dwa oblicza tej samej baśni: każde Dobro wywodzi się ze Zła, a każde Zło z Dobra.
Co to była za historia! Krew się leje, trup ściele się gęsto, akcja gna i nie można odsapnąć nawet na chwilę. Muszę przyznać, że to najlepsza jak do tej pory część serii. Okazuje się, a czego wcześniej nie wiedziałam, że autor miał zaplanowaną trylogię i ten tom miał być ostatni. I faktycznie widać, że to miał być tom podsumowujący. Dzieje się w tej książce tak bardzo dużo, że ciężko czasem nadążyć. Emocjonalnie to też jest majstersztyk. I chociaż powieść jest nieźle zakręcona, nie jest ciężko się w niej odnaleźć, tym bardziej, że ostatecznie wszystko splata się w jedną klarowną, spójną całość. No dobra, lekki chaos może początkowo przeszkadzać, ale i tak w porównaniu z poprzednimi częściami, jest o niebo lepiej. A przede wszystkim od razu jest akcja, czego w poprzedniczkach trochę zabrakło.
Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem tego, co zrobił Chainani. Kreacja bohaterów wypada wyśmienicie. O ile przyzwyczaiłam się już do postaci Agathy i Sophii, że autor robi z nimi, co chce i nie wiadomo czego można się spodziewać po nich kilka stron dalej, o tyle o bohaterów drugoplanowych trochę się bałam. Ale zupełnie niepotrzebnie. Bo zostali rewelacyjnie nakreśleni. Nie ma w książce postaci, która odznaczałaby się jakąś jedną cechą. Przede wszystkim nie ma rozróżnienia tylko na dobro i zło, a tak naprawdę do tych cech odwołuje się cała seria. Są za to przeróżne odcienie szarości, w których możemy przebierać jak w ulęgałkach. Rozwój postaci – miodzio. Bardzo mi się podoba, że dojrzewają razem z fabułą i ich kreacje dostosowane są do ich wieku. Pisałam to już przy okazji pierwszego tomu, napiszę znowu, zło w tej powieści nie do końca jest złe, a dobro nie jest tym, na co wygląda. Autor przekazuje czytelnikowi, że bardzo trzeba uważać podczas oceny drugiego człowieka, bo szybko można się sparzyć, abstrahując od tego, że w ogóle nie powinniśmy oceniać innych. W jego serii wyraźnie widać, że to, co wydaje nam się złe na pierwszy rzut oka, może miło nas zaskoczyć i odwrotnie, to, co wydaje się piękne, może mieć swoją drugą twarz.
Im bardziej ścigasz światło, tym więcej ciemności znajdujesz.
Przede wszystkim podoba mi się w serii autora przedstawienie baśni od nowa. To jak to robi autor, nie potrafi chyba nikt inny. No mistrzostwo świata, kupuję tę jego wersję w stu procentach. W tej części możemy spotkać na przykład podstarzałego Kopciuszka czy Jasia i Małgosię i nie tylko sprawdzić, jak potoczyło się ich życie, ale też co stałoby się, gdyby w zakończeniu ich baśni zabrakło happy endu. Zgorzkniali, narzekający na wszystko bohaterowie znanych mi z dzieciństwa baśni potrafili rozbawić mnie do łez. No skradli moje serce po prostu. Do tego autor postarał się, aby można było poznać ich historię (tę, którą dobrze znamy) z ich punktu widzenia. Co z tego wyszło, musicie sprawdzić sami. Ja mogę zdradzić tyle, że autor ma niekwestionowany talent do kończenia baśni w bardzo oryginalny sposób. I niekoniecznie szczęśliwy. Ta książka bardzo zaskakuje. Ponieważ zostały odkryte karty, które pozostawały tajemnicą od pierwszego tomu, wiele się wyjaśnia. A rozwiązania niektórych tajemnic potrafią zszokować, oj potrafią. Ponieważ ta część jest mocna i bardziej mroczna, nie jestem pewna, czy nadaje się dla bardzo młodych czytelników. Nie brakuje w książce humoru i przezabawnych sytuacji, jednak jest też sporo rozlewu krwi.
Niektóre serca są zbuntowane, tętnią gniewem, ciemnością i bólem, podczas gdy inne tętnią światłem, a jednak to nie znaczy, że nie mogę znaleźć miłości. To nie znaczy, że nie mogę znaleźć szczęścia. To znaczy tylko że muszę znaleźć miłość kogoś, kto będzie akceptować moją ciemność, zamiast z nią walczyć.
Autor tchnął nowe życie w znane nam wszystkim baśnie i zrobił to tak dobrze, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko z całego serca polecić Wam całą serię, a „Długo i szczęśliwie” w szczególności, bo ten tom jest najlepszy. Uwielbiam w tej serii wszystko, zaczynając od nagromadzenia tajemnic, poprzez niesłabnące napięcie, dynamiczną akcję, zaskakujące jej zwroty i charakternych bohaterów, na genialnej interpretacji baśni kończąc. Czytajcie Kochani, bo naprawdę warto!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Długo i szczęśliwie” Soman Chainani – maitiri_books (wordpress.com)