Popatrzcie na okładkę "Materializmu" Michała Długi i szczerze powiedzcie czy zwrócilibyście na nią uwagę? Ja mówię szczerze - nie.
Zaintrygował mnie opis w zestawieniu ze słowami samego autora który twierdzi, że jest to jego odpowiedź na „50 twarzy Grey’a”.
Nie, nie jestem fanką erotycznych powieści o niczym. Wygrała ciekawość - ponieważ jest to debiut oraz chęć eksploracji nowych wciąż dla mnie terenów literatury współczesnej.
Dwóch skrajnie różnych mężczyzn spotyka się w barze. Starszy - Krzysztof - człowiek z marginesu społecznego, kompletnie zaniedbany alkoholik, który zaczepia dużo młodszego mężczyznę - Maćka, będącego jego przeciwieństwem wizualnym i chce mu opowiedzieć zasłyszaną kiedyś historię. Maciek, który czeka na kobietę, będąc zaskoczonym propozycją, nie bardzo umie odmówić starszemu mężczyźnie i tak staje się jego słuchaczem.
Narratorem powieści jest Krzysztof. Opowiada on chłopakowi historię Wiktora, przy okazji wtrącając, co nie co, o swoim nieudanym życiu. Od czasu do czasu Maciej również zabiera głos i zdradza szczegóły ze swojego życia. Chcąc nie chcąc, nie tylko interesuje się opowiadaną przez alkoholika historią, ale i sam zaczyna go lubić. Mężczyźni spotykają się dość często w barach, a nawet we własnych mieszkaniach. Dochodzi do tego, że Krzysztof, na prośbę swojego kolegi, nawet udaje jego ojca. Z czasem okazuje się, że tych z pozoru kompletnie różnych mężczyzn naprawdę wiele łączy.
Historia opowiadana przez mężczyznę żyjącego na koszt podatników mówi o życiu Wiktora. Młodego chłopaka, który pochodzi z tzw. rozbitej rodziny i mieszka to u matki, to u ojca. Podejmuje się pracy w Niemczech, u obecnego konkubenta matki. Z budowaniem przez niego doświadczenia zawodowego na emigracji bywa różnie. Chłopak niewiele potrafi, jest nastawiony na branie, ma wielkie aspiracje, do których realizacji chciałby dojść drogą na skróty. Jedyne co oprócz chęci szybkiego wzbogacenia się i budzenia podziwu u rówieśników i rodziny, zaprząta mu głowę to ciągła chęć miłości fizycznej. Niskie poczucie własnej wartości, mające swe podwaliny w złych i skomplikowanych relacjach rodzinnych, w konfrontacji z wysokimi oczekiwaniami - prowadzi go praktycznie przez drogę wybrukowaną porażkami.Nie potrafi znaleźć, ani utrzymać żadnej pracy. Nie potrafi zbudować żadnego związku, który nie opierał by się tylko na zaspokajaniu żądzy.
"Człowiek w gniewie widzi tylko cudze błędy, ba, nawet nie zauważa, skąd się te cudze błędy wzięły".
Powieść obfituje w dość mocny realizm przedstawionych wydarzeń. Nie znajdziemy tu poetyckiego języka. Bohaterowie wyrażają często, w sposób wulgarny. Jednak musimy pamiętać kim oni są, to ludzie na co dzień karmieni pozbawionym złudzeń, byle jakim życiem, połączonym z ciągłą presją imponowania innym i pogonią za wielkim bogactwem, którego nie chcą dorabiać się ciężką pracą.
Obcesowość niektórych ich wypowiedzi pasuje do osobowości nakreślonych przez autora. Książka obfituje również w opisy doznań seksualnych, one też nie są ubrane w bogate paralele.
To nie obrazy wielkich uniesień zakochanych par, tylko seks z perspektywy mężczyzny - dla niektórych może być zbyt odarty z sensualizmu.
Nie czytam erotyków, z reguły nie niosą one ze sobą jakichś ukrytych treści. W powieści Michała Długi, nie są one głównym wątkiem, stanowią po prostu część przedstawionej przez niego historii - jednak ostrzegam to nie są kontakty seksualne dla wielkich romantyków, piszących wiersze na temat duchowości doznań.
"Chciałbym znaleźć sobie kobietę, która nie musi mnie kochać. Chcę ją po prostu mieć, żebym mógł się przytulić, poleżeć sobie z nią i całe to gówno, które robi się w związkach. Boję się, że zabraknie mi czasu na to wszystko, bo zajmujemy się czymś, co w ogóle może nie mieć sensu".
Każdy z mężczyzn, których za pomocą słowa powołał do życia autor, ma wiele warstw, że tak to nazwę. Na zewnątrz mamy zbroję - pancerz, w który się oblekli - nie chcąc wypuścić na światło dzienne swoich głęboko ukrytych emocji. Wszyscy udają kogoś, kim tak naprawdę nie są, co z kolei prowadzi ich do alkoholizmu, upadku - do destrukcji.
Jednak nie jest to powieść tragiczna - wręcz przeciwnie. Bohaterowie przechodzą świadomą przemianę - w końcu dorastają niezależnie od wskazań metryki. Ścieżka do lepszego i szczerego życia jest prostsza niż się nam wydaje - słowa, wypowiadanie uczuć, nie tylko tych dobrych naprawdę czyni życie łatwiejszym i cele, które sobie stawiamy - bliższymi.
"Powiedział jej o wszystkim, co go dręczyło i było powodem wielu kłótni. Nie miał pojęcia, jak bardzo pozytywnie wpływa na relacje mówienie prawdy, jak na przykład to, że rozglądał się za innymi kobietami. Jeśli komuś naprawdę zależy na kimś, to choćby nawet przyznał się do najgorszej rzeczy, i tak zostanie mu ona wybaczona, jeśli tylko będzie chciał się zmienić".
To naprawdę dobra współczesna powieść, a po przeczytaniu Posłowia, w którym autor przyznaje, że nie był i nie jest zapalonym czytelnikiem nasuwa się jeden wniosek - można?
Zdecydowanie MOŻNA.